środa, grudnia 31

Traveler

Raport o wyprawie nr 3: Masquerade (poprzednie raporty zgubiono w przeprowadzce).
Miejsce: bliżej nieokreślona lokacja w Lądku Zdrój
Termin: 31.XII.o8r.-o2.I.o9r.
Cel: Odnaleźć tajemniczy "nowy rok" oznaczony numerem 2oo9.

Jak zwykle (czyli po raz trzeci) ze stacji badawczej Krzyki we Wrocławiu grupa dzielnych (przyszłych) magistrów, profesorów, doktorów itd. wyrusza na wyprawę w nieznane. A przynajmniej nieznane dla większości (ludzi w tej wyprawie).
Dokładnie w samo południe, spod głównej bazy grupy poznawczej o tajemnej nazwie Eloiksfał, wyruszą dwa automobile ze sporą grupą członków wyprawy (8 osób). Chwilę wcześniej, bo niecałe 20min (planowo oczywiście) druga część ekspedycji wyruszy z dworca PKS (Bóg jeden wie ile osób). Wraz z badaczami wyruszy również absolutnie niezbędny sprzęt rodem nie tylko z Finlandii, ale i również ze Szkocji (dostarczony od pana Jaśka W.) oraz najlepszy (a przynajmniej lepszy od F16) sprzęt made in USA (dostarczony od pana Jacka D.) oraz wiele wiele innych, niezbędnych przy badaniach urządzeń, menzurek i flakoników z tajemnymi specyfikami.
Oba zespoły połączą się już na miejscu, w tajemniczym "Domu" w równie nieznanym Lądku Zdrój po około dwóch godzinach. Od tego momentu będą się przygotowywać przez około sześć godzin do trwających aż cztery godziny badań na temat tajemniczego obiektu o kodzie 2oo9. Aż do 23:59 31 grudnia ekipa będzie badać naturę tego zagadkowego zjawiska by w momencie wybicia północy oglądać enigmatyczne mini zorze polarne na niebie. A zaraz po tym przez parę godzin będziemy zgłębiać naturę już psychiczną no i filozoficzną tego wydarzenia.

Dalsza część raportu po powrocie z wyprawy...

sobota, grudnia 27

Every night is a masquarade!


Z okazji minionych świąt wszystkim wszystkiego the best i wszystkiego wszystkim the best w nowym roku 2oo9 który rozpocznę prawdopodobnie gdzieś w górach ale na 1oo% w klimatach maskarady, absolutnej maskarady ;)

wtorek, grudnia 16

szaro-buro

Ostatnio gdzieś czytałem (chyba na gazeta.pl), że ludzie lepiej wykształceni i inteligentniejsi łatwiej popadają w jesienną depreche. Tak więc od paru dni walczę z jakimś zimowym wirusem i pocieszam się, że jestem inteligentny i cool, bo mam, a raczej nie mam humoru...
Choć tak trochę pesymistycznie przypominam sobie, że to chyba były jakieś amerykańskie badania :/

sobota, grudnia 13

Bajka (Bujka i Brawórka)

wtorek, grudnia 9

Murderer

Pociąg stał w środku lasu już prawie od kwadransa. Bardziej irytujące było chyba jednak to, że ledwo dwadzieścia minut temu wyruszyliśmy! Wyszedłem z przedziału i zapaliłem papierosa. W tej samej chwili dwa przedziały dalej wyszła jakaś kobieta koło trzydziestki ubrana w niebieską przylegającą do ciała suknię aż po łydki i z lisem w okół szyi. Paliła długą cygaretkę w czarnej lufce, na uszach miała dwie, pewnie strasznie ciążące perły zaś czarne włosy uczesane w stylu lat 20-30stych.
- Co się stało?! Dlaczego stoimy?! - zapytała raczej ogół niż kogoś konkretnego.
- Nie wiem madame Agatho, ale cieszę się że nie jedziemy Orient Expressem -odpowiedział jej lekko basowy głos mężczyzny którego miałem okazję poznać minionej nocy w pubie. Trochę przy kości, średniego wzrostu, zawsze ubrany w jasnobeżowy garnitur, na nosie przeźroczyste lenonki, włosy przylizane zaś wąs śmiesznie zakręcony. Zapamiętałem go głównie dlatego, że przedstawiał się imieniem rzymskiego herosa.
- Madame, proszę się nie martwić - powiedział nagle za moimi plecami trzeci głos - Na pewno rozwiążę tą tajemniczą sprawę - po akcencie wiadomo było, że to Brytyjczyk. Dość wysoki i chudy, ubrany w długi płaszcz w szkocką kratę i w dziwaczną czapkę o tym samym wzorze. Zawsze w ustach trzymał fajkę. Również zawsze u jego boku był jakiś facet w meloniku - ponoć doktor, ale ja tam nic nie wiem. Niezbyt mnie interesowało co ta cała gromadka ma zamiar robić dalej więc przygasiłem papierosa o zewnętrzną część wagonu i wróciłem do przedziału czytając kolejny rozdział jakiegoś nudnego kryminały o gromadce ludzi uwięzionych na wysepce gdzie co chwila ktoś umierał w rytm rymowanki.

niedziela, grudnia 7

MZM - czyli improwizacja forever


Mózg - 1. zespół najwyższych ośrodków czuciowych, kojarzeniowych i ruchowych, stanowiący część układu nerwowego, znajdujący się w jamie czaszki u kręgowców; składa się z dwu półkul mózgowych, móżdżku i rdzenia przedłużonego; mózgowie.
2. umysł, rozum.
-- SJP PWN

Tak, nie można zaprzeczyć, że najlepsza jest Muzyka z MÓZG'u. W gwoli ścisłości, w tej chwili mam na myśli festiwal. Jestem świeżo po zakończeniu czwartego już festiwalu MZM (Muzyka z MÓZG'u) i mogę tylko szczerze powiedzieć, że to jeden z ciekawszych festiwali w jakich uczestniczyłem, a dodam, że nie uczestniczyłem w nim w pełni!.
Pierwszy dzień przegapiłem, jednak kolokwium na politechnice stoi wyżej w hierarhi wartości nawet niż MÓZG'owy festiwal, ale w sam raz wylądowałem na dzień drugi i w ten oto sposób 4'ty festiwal MZM zaczął się dla mnie występem genialnego jazz bandu - Sing Sing Penelope z gościnnym udziałem Andrzeja Przybylskiego. O ile osobiście utwory made by Przybylski nie zafascynowały mnie aż tak bardzo o tyle pierwszy utwór wykonany w pełni i tylko przez Sing Sing towarzyszył mi przez resztę dnia (a raczej wieczoru) bo i konkurencja (jaką miałem okazję usłyszeć!) nie okazała się lepsza. Na drugi ogień (a dla reszty na trzeci) pojawił sę Mateusz Waleria Trio. I o ile harfa i grająca na niej Zofia Dowigałło oraz kontrabas w rękach Ju-ghan'a bardzo mnie zafascynowały o tyle to co wyczyniał tytułowy Mateusz Walerian z saksofonem oraz "fletem" niezbyt przypadłu mi do gustu. Głównie dla tego, że saksofon lubię, a wręcz kocham za ten jego charakterystyczny dzwięk a nie za to, że ktoś po prostu przez saxa oddycha...
Tak więc niewątpliwie dzień pierwszy (dla mnie, dla innych drugi) minął moim zdaniem pod znakiem nota bene bydgoskiego Sing Sing Penelope (w ramach ciekawostki, na saxie gra tam Tomek Glazik znany m.in. z KULTu, czyli kolejny powód bym wychwała Sing Sing'a).

Dzień drugi, oficjalnie trzeci, rozpoczął sioę od solowego występu Tomka Gwincińskiego i nie licząc finałowgo bonusu (o którym za chwilę) był to najbardziej mnie fascynujący występ nawet nie w trzecim dniu ale w całym festiwalu. To co jeden facet wyczyniał na scenie przy użyciu gitary & loopa to po prostu geniusz!
Potem na scenie pojawił się polski duet (albo trio, licząc faceta od wizualizacji) który z powodu nazbyt psychodelicznych nut nie przypadł mi aż tak strasznie do gustu lecz na szczęście na koniec pojawił się znów duet, tym razem made in USA Elliott Sharp & Hamid Drake. To co Hamid wyczyniał z bębnami było po prostu ge-nial-ne ale ani Hamid ze swoimi bębnami ani Sing Sing nie przebiją "bonusu" - pięciu gitarzystów Elliott Sharp, Paolo Angeli, Tomek Gwinciński, Piotr Pawlak i Johny jakiśtam*. To co ten kwintet wyczyniał na scenie było po prostu jazzową nirwaną, czymś doskonałym. A gdy doda się jeszcze, że ten blisko pół godzinny utwór był W PEŁNI IMPROWIZOWANY to po prostu szczęka opada, i nic tylko bić pokłony. Tu trzeba powiedzieć, że ci ludzie grali razem po raz pierwszy! I to nie mowa o pierwszy koncercie, oni nawet nie grali żadnych prób!

Jeżeli piąty festiwal Muzyki z MÓZG'u ma być zakończony równie zaistym bonusem to pojawię się na nim choć by dla samego bonusu.

Na finisz Sing Sing Penelope, chyba (ale nie jestem pewny) nagranie właśnie z MÓZG'u



wtorek, grudnia 2

Dla Twojej miłości...

Nie mogę spać...
Sam nie wiem dlaczego. Choć jak się trochę zmuszę do myślenia to nawet wiem co jest przyczyną mojej bezsenności... W wielkim skrócie - uczucia, miłość(?), pożądanie(?) to uczucia które żyją własnym życiem według nieznanych nam praw. Prawdę mówiąc powtarzam to o czym od XVIII wieku czy nie wcześniej trąbią wierszokleci, ale cóż, człowiek niestety uczy się na własnych błędach, rzadko kiedy na cudzych. Ale teraz przynajmniej wiem, że w sprawach miłosnych pośpiech nie jest naszym przyjacielem. Lepiej spędzić parę dodatkowych dni(?), tygodni(?), miesięcy(?!) na utrzymywaniu z drugą osobą przyjaźni niż pod wpływem zauroczenia i euforii stworzyć coś co nie koniecznie ma dużo wspólnego z prawdziwą miłością.

Ponoć taka prawdziwa zdarza się raz (albo tylko parę razy) w życiu. Jeśli tak, to ja już jedną mam za sobą i w duchu marzę, że jednak ma się ich parę w życiu. Czekam tak więc na kolejną szansę odkrycia prawdziwej miłości choć teraz bogatszy o doświadczenia które chociaż odrobinę pozwolą mi odsiać prawdziwą miłość od plwa chwilowej fizycznej namiętności. Co nie oznacza, że to drugie jest jakieś strasznie złe i że nie mam zamiaru mieć z tym niczego wspólnego. Czasami po prostu człowiek daje się ponieść fizycznym emocją, tym bardziej gdy są niesione na skrzydłach płynnej odwagi.

p.s.
Zarówno soki Tymbarka mają wyczucie jak i mój iPod. Bo jak inaczej nazwać w dniu uczuciowych rozterek kapsel z napisem "Czy to przyjaźń czy kochanie?" albo lecący w tle z iPoda z środku "poważnej związkowej rozmowy" głos Kazika S. "dla twojej miłości..."

czwartek, listopada 27

Bo otwarty lufcik był :/

Aktualnie jeszcze zima - jakże nie lubimy zim!
Nasze zmysły w karbach trzyma i rozkwitnąć nie da im.
Ba! - przez całą Europę - "zimno" krzyczy dziad i wnuk
I zawieszam się jak sopel pod okapem twoich nóg...

O! Idealny cytat na ten śnieg co sypnął za oknem. Oj, jakże nie lubimy zim... czasami :P
Muszę teraz tylko pamiętać, by zamykać lufciki :/
(p.s. 16 na 20pkt z drugiego koła z fizy!!! Jupi!)

sobota, listopada 22

zima zima zima

Wódz plemienia spytał szamana jaka będzie w tym roku zima. Szaman nie miał bladego pojęcia ale wychodząc z założenia, że lepiej zapobiegać powiedział, że będzie sroga i trzeba chrustu nazbierać. O dziwo dla wioski zima była wyjątkowo łagodna. Następnej jesieni wódz znów pyta szamana - Szamanie! Jaka będzie w tym roku zima? - Ten lekko rozkojarzony zeszłoroczną wpadką doszedł do wniosku, że dwa razy z rzędu tak łagodnej zimy nie będzie więc kazał wszystkim zbierać dużo chrustu bo zima ma być piekielnie długa i sroga. Lecz i tym razem zima była łagodna. Kolejnej jesieni wódz postanowił znów spytać szamana o zimę - Szamanie! Jaka będzie w tym roku zima, tylko się nie pomylcie jak rok temu! - Szaman lekko zdenerwowany, że narazi swoją reputację na szwank odpowiedział wodzowi - Przyjdzie po odpowiedz jutro z samego rana, a ja przez całą noc będę odprawiał tajemne rytuały.
Pod osłoną nocy szaman przedostał się z wioski do pobliskiego miasta gdzie był meteorolog.
- Meteorologu! Powiedzcie mi, ale szczerze, jaka w tym roku będzie zima. - Ten bez chwili wahania odpowiedział, że piekielnie sroga - Ale skąd to wiecie?! - spytał zaskoczony Indianin. Na co meteorolog mu odpowiedział - Bo Indianie już trzeci rok z rzędu chrust zbierają!

piątek, listopada 21

Coraz bliżej święta!

Już są święta!
Wczoraj, 21.11.o8r o godz oo.3o na TVNie pojawiła się (dla mnie) pierwsza świąteczna reklama Coca~Coli! Okres świąt się już rozpoczął i potrwa do 23.12, kiedy to zacznie się okres noworoczny (Który potrwa pewnie do połowy stycznia).
Tak więc czas radować się świętami!!!

p.s.
Filmik dość ciekawy, nie wiedziałem, że takie rzeczy dzieją się w realu, myślałem, że to tylko bajer w reklamach w TV a tu niespodzianka:

wtorek, listopada 18

A liczba jego 007

My name is Bond, James Bond - powiedział Daniel Craig i zastrzelił złoczyńcę z pistoletu ukrytego w spinkach do mankietów.
No dobra, tak nie było... Zawiodłem się trochę, a nawet bardzo trochę. Nowy Bond, bo o nim mówię, jest cacy filmem akcji, nie można mu nic zarzucić ale jest zatytułowany BOND a jego tam nie ma... Producenci zdecydowanie przesadzili z odświeżaniem agenta 007 bo jak może być Bond bez bondowskiej kwestii? Bez GADŻETÓW! O ile jeszcze w Casino Royale coś było to tutaj nic... Od dwóch filmów nie ma Q!!! To jak batman bez batmobilu, spiderman bez MJ!
Po prostu tragedia... ale jako film mogę polecić (5/10) ale już przez nazwę oceniam najnowszego "Bonda" na 3/10

środa, listopada 12

yeboot!

Remember remember, the 5th of November
Gunpowder Treason and plot
I know of no reason, why Gunpowder Treason
Should ever be forgot!

No dobra, jak widać refleks mam genialny! :D Dzięki temu to już trzecie cytowanie z rzędu! A cytat miał być przeznaczony (jak łatwo się domyślić) na 5tego a nie 12stego :P
O cytacie nie będe się zbyt rozpisywał, ot taki który mi się podoba i kojarzy z filmem V for Vendetta (polecam, polecam).

Całość (wierszyk, nie film) sprowadza się do gościa imieniem Guy Faweks który wraz z paroma innymi postanowił 5tego Novembera wysadzić króla Angli i Szkocji wraz z parlamentem i wynajmniej nie wysadzić ich z karety lecz w przestrzeń powietrzną (z małą pomocą 30 beczek prochu oczywiście ;)
Tak się zastanawiam, czy nie przydał by się nam taki Faweks? I czy nasz sejm ma podziemne korytarze?

wtorek, listopada 11

eviva l'arte! życie jest ....


Moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja to moja jest mojsza niż twojsza, że właśnie moja racja jest racją najmojszą!

--"Dzień świra"

Drugi cytat z rzędu a to głównie dla tego, że Koterski w tych słowach genialnie ujął Polaków podejście do polityki. Tak więc z okazji święta niepodległości, życzę nam wszystkim, by moje życzenie dla posłów się spełniło, a tym właśnie posłom życzę odrobiny oleju w głowie...


sobota, listopada 8

Knock knock - Who's there?


Kiedy znalazłem się na dnie,
usłyszałem pukanie od spodu...
-- S.J.Lec

Taki optymistyczny cytacik, dość popularny, pięknie opisujący wiele spraw które nas otacza, głównie w tej chwili mam na myśli nasz szoł biznes (patrz: Jola R.)

czwartek, listopada 6

Łi łisz ju a mery krismas!

Fizyka za mną!!! Jeeee!!! Jestem uradowany, bo nie było źle, 8/20 daje 40% czyli lepsze to niż okrągłe 0 :)ALe trzeba będzie się zabrać poważniej za fizykę do następnego koła, oj trzeba.
Dwa koła za mną, jest gutt. Jeszcze pozostało 8 (z matmy i fizy) plus sterta kół z innych przedmiotów.

Świat nie jest już ten sam co dawniej... Nikt nie przymusza mnie do chodzenia do szkoły, przez co mam więcej wolnego niż za czasów gimnazjum, liceum. W Białym Domu mieszka pierwszy czarnoskóry prezydent USA a co najważniejsze, i co strasznie mnie przeraża, to fakt, że...
...
Jest już 6 listopada, 5 dni po zaduszkach a Coca~Cola jeszcze nie puściła świątecznych spotów... O Boże! To nawet mój SPP Społem jest już świąteczny! Czyżby w tym roku świąt nie było?!! o.O


poniedziałek, listopada 3

Dzielna Niedzielna pora deszczowa

To się los powygłupiał w niedzielę przy F1. Kubicy za fajnie nie wyszło, szkoda, zdarza się i tyle, nie ma co płakać, będzie następny sezon ;) ale jeszcze lepiej fatum pobawiło się Massą i jego teamem. Żeby być mistrzem świata na 2 zakręty przed metą i tego tytułu nie zyskać?! Co prawda zero w tym winy Felipe bo on już dawno był na mecie, ale szkoda, że Glock nie mógł utrzymać tego fajnego miejsca swojego przez jeszcze 2 zakręty. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, stało się i tyle, gbur wygrał, może za rok będzie na pierwszym miejscu nasz? :D Albo ktokolwiek inny, bo mam coś uraz do Luisa...



p.s.
Jeszcze jutro koło z fizy... ehh...

sobota, listopada 1

Beware, beware it's Halloween Hare!

31.10 - 20:oo - wylądowaliśmy ze znajomymi w Liverpoorze. Impreza rozkręcała się gorzej niż powoli, ale w końcu coś się zaczęło dziać. Wychyliłem parę kielonków wiśnióweczki, pogibałem się w miłym i jeszcze piękniejszym towarzystwie i... to tyle... Taka mała mini-klasowa wycieczka, było fajnie
01.11 - 10:oo - wstałem bez żadnych objawów dnia wczorajszego (jupi!) i cały dzień spędziłem na oglądaniu seriali... zamuła złapała mnie totalna, zero chęci do CZEGOKOLWIEK, nie wystawiłem nawet nosa na korytarz. W tym roku zacząłem nielubić dzisiejszego święta. Głównię przez babcię i jej bzika na punkcie sprzątania nagrobków i układania na nich kwiatów. Do diabła, to jest święto zmarłych czy konkurs na najpiękniejszą płytę nagrobną?!!
Nie miałem żadnej ochoty dzisiaj się tam wybierać, patrzeć na tych wszystkich pozerów walczących o tytół najbardziej kiczowatego światełka na grobie...
Odwiedzę cmentarz jutro, a dzisiaj jeszczę obejrze parę odcinków Dextera... Chyba dobry serial jak na dzisiejszy dzień? Na pewno dobry jak na mój humor, a raczej jego brak...

KULTowy wpis :D

30 pażdziernika 2008 - zakończenie pomarańczowej trasy KULTu we Wrocławiu. W hali ludowej. Oczywiście nie mogłem przegapić takiej okazji :D Na wstępie wielkie podziękowania dla Papy i Zduńka za wejście :P A po wejściu to się działo.
Repertuar zaczynał się od Czesława. Czesław nie jest w moich klimatach. Ten punkt sobie darowałem, miałem w zamian czas by zjeść w domu obiadek. Pojawiłem się w hali w sam raz na Happysad, z czego byłem bardziej happy niż sad. Załatwiłem sobie w miarę bezpieczne miejsce pod barierką i było cool. Potem przerwa na waglewskich. Tam postanowiłem bardziej skupić się na muzyce niż skakaniu razem z tłumem więc wybrałem się na najbardziej oddalony rząd na trybunach na samiutkiej górze. Było również cacy choć nie wszystkie kawałki WFE mi pasują.
Gdy WFE zbliżało się do końca szybki manewr w postaci wepchania się pod barierkę i czas na KULT wraz z supportem. Byłem bardzo miło zaskoczony, ponieważ Plagiat199 bardzo przypadł mi do gustu i chętnie wybrał bym się w przyszłości na ich koncerty nie tylko w ramach supportowania.
A kult to jak kult, początek Barankiem, finisz Radą i wszystkie moje pragnienia zostały zaspokojone. Byłem bardziej niż happy, oj na pewno wiem co będę robił za rok o tej porze, kto wie, może postaram się wyłapać więcej niż tylko 1 koncert na ich pomarańczowej trasie (i może w końcu kupię sobie KULTową koszulkę! :D)
No i ten niezapomniany powrót. Wiedziałem, że do busa o pojemności 250 osób można zmieścić 500 z kawałkiem ale nigdy jeszcze nie widziałem tego na żywo, ba, nigdy jeszcze (do przedwczoraj) w tym nie uczestniczyłem! :D

Ja jestem gdzieś tam tuż pod sceną po prawej stronie (raczej mnie nie widać ;)

środa, października 29

Bo życie kołem się toczy

Pierwsze koło z matmy za mną, a raczej kółko, takie małe, jedno z pięciu u wozu politechniki. Jak na razie jest cacy, 15pkt na 20 daje mi 75% czyli zaliczenie kursu ale nie dostanie się na informatykę... Czyli trzeba trochę się poprawić. Następna ocena z matmy to karkówka za dwa tygodnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. A już za tydzień pierwsze koło z fizyki. Tego się boję najbardziej. Może warto by się zacząć uczyć już teraz... jutro... jutro po koncercie KULTU... pojutrze... pojutrze po powrocie z Halloween Party... a może w sobotę? w sobotę po klasyfikacjach F1? W niedzielę po wyścigu? W poniedziałek? No warto by było w poniedziałek, bo we wtorek koło...

wtorek, października 28

Me Casa is sue Casa

Pragnę rozgłosić wszem i wobec, że mój dom stoi otworem dla mych przyjaciół. Zawsze i o każdej porze, czy to dzień, czy już noc. Czy to ot tak wpaść i pogadać czy nawet przenocować kogoś w potrzebie. Każdy znajomy(a) jest u mnie mile widziany(a) a jeszcze milej gdy w przychodzi w torzarzystwie jakiś wywar chmielowy.

sobota, października 25

Coffee

Miało być co tydzień, coś nie wyszło :P

Witaj mi, witaj, wonna czarno mokki!
Kocham twą duszę, o płynny hebanie,
Aromatyczne pary twej obłoki
Którymi buchasz w polewanym dzbanie
-- Antoni Langego

Fragment wiersza o moim ulubionym napoju którym właśnie się delektuję.

piątek, października 24

łi łisz ju a merry x-mas!

Ledwo ponad miesiąc temu doszedłem do wniosku, że nastała Wieszokowa jesień, a dziś już wiele w tej kwestii się zmieniło. Wstaję sobie porządnie z rana o 6:00, przygotowuję się do wyjścia na uczelnię, ubieram jesienno-zimową kurtkę w pięknym kolorze beżu i ruszam na miasto. Ciemno jak nie powiem gdzie, zimno jak cholera wie a ja trałuje tym tramwajem do centrum. Ścinam kawałek drogi przez park i mym oczom ukazuje się na trawie... szron... aż zacisniłem szalik i zciągnąłem kaptur niczym Kenny. Nie ma bata, nastała Wieszokowa zima. Najgorsze jest jednak to, że ten fakt nie zmieni się aż do okolic marca-kwietnia! Sześć miesięcy zimy!

Z innej beczki, muszę zrobić paru znajomym kurs przemieszczania się po mieście nocą. Tak poprowadzić ich za rączkę bo mnie nerwica bierze gdy słyszłe po raz n-ty, że oj nie idę bo ja z tamtąd nie mam nocnych... Jak by ktoś zabronił sie przesiadać czy wracać na piechotę. Nie raz się wracało ze znajomymi (tymi normalnymi, miastowymi :D) z centrum na obrzerza miasta i jakoś nikt nie narzekał.

P.S.
Miałem czekać z niecierpliwością na dzień kiedy mojemu blogowi stuknie roczek i lipa, przegapiłem :/ Tak więc w dniu dzisiejszym, Sztuka Wojny ma już cały roczek (i 17 dni). Zaczynało się od życia małolata świeżo po dowodzie, potem był małolat świeżo po maturze, no i wyczekujący na indeks, by po roku opiekania wyszedł świeżo upieczony student! :D

piątek, października 17

cudoooOOOOooooownie!

O Boże! Cuda się zdarzają... znalazłem nawet całkiem przyzwoity artykuł w... plotku.pl o.O
Jeszcze tego brakuje, by FAKT czy SE zaczął pisać porządne artykuły i będzie utopia O.o

poniedziałek, października 6

Powrót do przeszłości 2

Patronatem postu jest noc

Czas akcji: 28.09.2008r Wrocław/Singapur Godz 1400/2000
... zostawiłem aparat fotograficzny w Krakowie, a w futerale klucze od domu... Przypomniał mi się wtedy fragment piosenki mam swoje 5 pkt IQ... co zrobić pożyczyłem klucz do mieszkania od babci i jakoś postaram się przeżyć do czasu aż a) nie wyląduję w grodzie Kraka b) Ciotka Krakowska nie wyląduje w Twierdzy Wrocław c) nie otrzymam brzęczącej paczki.
Na szczęście udało mi się zdążyć obejrzeć GP F1 w Singapurze. Ten termin w kalendarzu F1 ma szansę być bardzo emocjonującym pod warunkiem, że za rok organizatorzy poprawią błędy z tegorocznego wyścigu. Wyliczankę można zacząć od wymiany tarek z plastikowych na betonowe, by nie było tak, że w połowie wyścigu na torze walają się krawężniki. No i wypadało by go trochę bardziej poszerzyć. Co prawda nie jestem zwolennikiem, ba jestem przeciwnikiem torów gdzie zakręty zaopatrywane są w 2km strefy bezpieczeństwa ale tor gdzie nie można wyprzedzać to też nie jest fajny obiekt. Bo chyba o to chodzi, by były emocje z wyprzedzania a nie emocjonować się tym, czy mechanicy wyrobią się w 10,5 sec czy 10,4...
Skoro mowa o mechanikach. Można pogratulować obsłudze czerwonych bolidów. Może nie sprawności, ale nadmiaru techniki. Niech powrócą do starego, sprawdzonego faceta z lizakiem a nie bawią się w elektronikę. Co za dużo to niezdrowo, no i było to kolejne niefajne GP dla Ferrari, a dla Raikonnena tym bardziej. Współczuję chłopakowi trzech nieukończonych GP z rzędu. Ale liczę, że mu się poszczęści chociaż w tych trzech ostatnich.
Robertowi zresztą też się nie powiodło przez nowe przepisy, ale co zrobić, na razie trzeba z nimi wytrzymać choć prawdą jest, że są w tym przypadku nie fair. Bo inna sprawa, gdy kierowca gna do PIT stopu byle by dotankować, skorzystać z okazji a inna gdy jest do tego zmuszony zawartością baku. Może jakiś aneks, że kierowcy którzy zjeżdżają do PITa z takiego właśnie powodu są zwolnieni z zakazu? Who knows.
Ogólnie czekam na pozostałe trzy GP, i zobaczymy czy Robert utrzyma 3 miejsce, czy nie spadnie (odpukać) a może i zdobędzie coś ciekawszego ;)

P.C.D.N.

niedziela, października 5

Powrót do przeszłości

Tak, post miał powstać z tydzień temu, ale lenistwo i te sprawy. Przez najbliższe trzy dni zmuszę się jednak do napisania trzech postów o wydarzeniach z przeszłości, a więc czas na pierwszy z nich. Patronem postu jest muzyka klasyczna.

Czas akcji: 27.09.2008r, Katowice, Akademia Muzyczna, godz 1900
Kuzynka rozpoczęła swój recital dyplomowy. Kaprys Prokofiewa albo Paganiniego (nie mam bladego pojęcia kto pisał kaprysy), coś tam od Beethovena i Bacha. Ogólnie całość trwała 45min, z czego spodobało mi się raptem ostatnie 10min koncertu Bacha na skrzypce i fortepian, nie mam bladego pojęcia jaki tytuł, wiem, że muzyka bardzo miła dla mojego ucha.
Oczywiście potem bankiet w małym gronie przesycony profesorską śmietanką profesorską. Gdzie udało mi się poznać ponoć genialnego Pławnera i jeszcze genialniejszą (w ogóle the best ever pianistką w kraju) prof. Kułakowską. Ogólnie, na wypadek gdyby mi się coś zmieniło i naglę odkrył bym w sobie talent skrzypka albo pianisty to mam już kontakty :D
Potem powrót do domu w Krakowie i tak kontynuowanie bankietu w mniejszym gronie. Rozmowy wszelakie, i o dziwo, zainteresowałem się lekko muzyką klasyczną. O co nigdy bym siebie nie posądzał! Ale jak to ja, nic nie może się skończyć za fajnie.
Wracam o 9 z rana, tak by zdąrzyć na nocne GP F1 i w domu stoję przed drzwiami zastanawiając się, gdzie mam klucze... odpowiedz była aż nazbyt oczywista...

C.D.N.

niedziela, września 21

Cytaty z (_!_) wyjęte

Od jakiegoś czasu postanowiłem w małym kapowniczku zapisywać wszystkie cytaty które są moim zdaniem warte uwagi. Ich pochodzenie jest wszelakie. Postanowiłem co jakiś czas dzielić się nimi i pisać, dlaczego właśnie ten cytat znalazł się w kapowniczku. Zaczynając:

Smoki nigdy nie paliły na stosie, nie torturowały, nie rozpruwały na kawałki i nie nazywały tego moralnością.
"Straż! Straż!" - Terry Pratchett

Jest to jeden z moich najbardziej ulubionych cytatów. Dlaczego mi się podoba? Ponieważ idealnie opisuje spaczenie średniowiecznej europy (patrz: inkwizycje) a i czasami nawet w naszych czasach można czasami wykorzystać ten cytat. No i dowodzi on, że powieści fantasy nie muszą być tylko bajeczkami.

piątek, września 19

Absolutnie totalnie i w ogóle totalitarnie


Absolut - znana marka wielu fanom procentowego trunku. Miałem okazję w życiu skosztować paru rożnych absolutów (może nie na tyle, by uważać się za absolutnego znawcę ale jakieś pojęcie mam) i mimo Absolut Citrion który mnie powalił na kolana, mimo Absolut Mandarin który jest dla mnie genialny nie ma nic lepszego niż Absolut 100.
Parę dni temu ze znajomym kupując piwa (oczywiście ciemne, nie ma nic lepszego od portera, czy Guinnessa) przypadkiem zauważyliśmy właśnie tą czarną butelkę Absoluta i od razu doszlismy do wniosku, że następnym razem na stole pojawi się właśnie "setka".
Od pozostałych absolutnych napitków wyrużnia ją jedna rzecz, klasycznie pozbawiona dodatków smakowych, nie klasycznie wzmocniona. Absolut 100 jest "100 proof" czyli napitkiem 50% (oczywiście, wiemy, że nie umywa się to do +80% Absyntu ;) ale ma ogromną zaletę. Pije się go ciekawiej niż nie jedną smakową absolutną 40'stkę.
Tak więc, ludzie i ludziska, łapcie za czarne butelki absoluta! ;)

Tu miał być fajny i długi tytuł ale wyleciał mi z głowy :(

Dziś rano doszedłem do wniosku, że nastała oficjalnie w.g. Wieszokowego kalendarium jesień.
Ale po kolei.

Najpierw wstałem. Uznajmy to za umowne określenie, gdy po bezsennej nocy przestałem oglądać filmy i zabrałem się za robienie tego co zwykle robię wstając, sprawdzenie poczty, zawartości lodówki, poszukanie czystych ciuchów. Postanowiłem, a raczej zostałem zmuszony przez wyższe siły, by opuścić swój przybytek o najbliższego punktu dystrybucji produktów żywnościowych w celu uzupełnienia wyczerpanych zapasów mleka. Bo jak wiadomo mleko jest podstawą pożywnego śniadania, a przynajmniej podstawą najważniejszego elementu śniadania – kawy, choć na upartego można zadowolić się kawą bez mleka. Tak czy siak, stanąłem na zewnątrz mieszkania, przeciągnąłem się solidnie i parę razy mocno ziewnąłem (o, tak, jak w tej chwili :O ) a w następnej sekundzie w moim mózgu zrodziła się myśl – „Przydał by się szalik”. I ot to tyle dochodzenia do wniosku, że rozpoczęła się Wieszokowa jesień. To jest dość niebezpieczny okres, ponieważ zmusza mnie do przygotowań zimowych. Jako człek wysoce ciepłolubny (w zimie, w lecie zaś zimnolubny) muszę wyszukać stare zimowe buty, parę dodatkowych bluz i przygotować na wszelki wypadek nowo zdobyty radziecki płaszcz wszystko ochronny.

Teraz zaś zastanawiam się nad sposobem zrealizowania planów „na dzisiaj” popijając energetyzujący napar z kawowca na zmianę z arcy wynalazkiem chińskiej cywilizacji (tych którzy przypadkiem mają na myśli pismo, papier, herbatę albo proch pragnę jak najszybciej wyprowadzić z błędu, mówię o zupce chińskiej)

P.S.
Zauważyłem, że miewam dni, gdy nie idzie mi w ogóle pisanie na blogu (i ich jest więcej) a czasami zdarzy mi się jakiś wypadek i spładzam coś co w duszy mi się bardzo podoba (ot, dla przykładu to co wyżej)

poniedziałek, września 15

Danio Ilatlianno trochę zakrapianno

No! Wróciłem!
Żyw, zdrów i takie tam pozostałe detale!
Wyjazd się ogólnie reasumując udał, czyli jest cool. Co prawda spodziewałem się ciekawszych warunków, bo na hasło "domek nad jeziorem z garażem" moja wyobraźnia zaczęła działać i jak zwykle realny świat zaowocował zderzeniem przy szybkiej prędkości.
W czasie wyjazdu poszalałem w ramach rozrywki kulinarnej, poćwiczyłem gotowanie spaghetti, wyprodukowałem własnoręcznie po raz pierwszy rizotto (ale to każdy raczej umie ;) przepis na dole :>) miałem okazję zrobić po raz pierwszy w życiu lasagne, po nałożeniu odpowiednich poprawek również po raz drugi lasagne a na zakończenie całkowita nowość dla mnie, czyli ryba w cieście, przepis w następnym wpisie :P
Jak było gotowanie to i była ta mniej przyjemna strona, zmywanie. Rezultat tego był raczej do przewidzenia, czyli gdy uzbierała się znaczna sterta brudnych naczyń to cały domek był na noże i się kłócił kto co zmywa, ale to jest klasyka gatunku.
Każdy wieczór zaś spędzany był przy szklanym ekranie. W ciągu 10 dni obejrzałem 9 filmów, w tym całą trylogię Ojca Chrzestnego i sporą dawkę seriali.
Jedyna wada wyjazdu to brak dostępu do portu USB co zaowocowało 9 dniami bez muzyki! tragedia :(
Ale za to na koniec wyczarowałem niespodziankę zarówno dla siebie jak i dla części rodziny, niespodziewany PIT stop w Bydzi na posiłek i spotkanie z Ojcem i Ojcem Chrzestnym Don Stanisławem :P (mógł bym napisać, że spotkałem się z Ojcami, ale to jest dość... dwuznaczne :P)
Tak czy siak, był to najfajniejszy punkt wyjazdu wakacyjnego!
Nie bez powodu mówi się, że wszędzie dobrze ale w domu najlepiej ;)
To już tyle na dzisiaj, teraz przepis na Rizotto dla osób 4:

Składniki:
4 woreczki ryżu
1 puszka groszku
1 puszka kukurydzy
3 puszki tuńczyka

Ugotować ryż, wsypać do miski, wymieszać z groszkiem, kukurydzą i tuńczykiem, przyprawić solą, pieprzem i ziołami według uznania. Podawać z czerwonym winem wytrawnym.

p.s.
Każdy nasz wyjazdowy obiad był dodatkowo oprawiony w minimum 1 butelkę wina (głównie czerwone wytrawne ;) co zaowocowało moim lekkim uzależnieniem od tego napitku ;)

środa, września 3

Biuro Ochrony (nie)Rządu

PRZERWA WAKACYJNA :>
W sam raz na rumowy koktajl z parasolką

Już wrzesień... brat do szkoły chodzi... a ja kończę się właśnie pakować do wakacyjnego wyjazdu :D Ha! studia :D Ale już powoli mam dość tych wakacji, ile to? 5 miesięcy z dniami? Tragedia. Ja nie wytrzymywałem kiedyś regularnych 2ch, a co dopiero 5! Ale teraz się cieszę, odetchnę po pracy, od miasta. Posiedzę ze znajomymi w domu nad jeziorem i będę kontempluwał o życiu i inne takie.
Dziesięć dni w Borach Tucholskich. Ogólnie było by fajnie gdyby nie to, że nie spałem od 48 godz (a szczerze mówiąc, przespałem 2godz) i czeka mnie jeszcze 6 godz jazdy samochodem... z moją chorobą lokomocyjną... ehh... ciężki dzień się zapowiada, liczę na to, że usnę w samochodzie i przespie całą trasę.
Ale jednego nie mogę sobie wybaczyć... nikt tam nie będzie miał laptopa, nie żebym był uzależniony od neta/grania, po prostu jestem uzależniony od złącza USB, gdzie ja teraz będę ładował swojego iPoda?!! Jak ja tam wytrzymam bez muzyki! Tym bardziej, że ostatni miesiąc przez który korzystałem z poda na maksa mnie rozpieścił!
Na koniec wrocławskiego pobytu obejrzałem sobie Dextera na TVNie i powiem, że nie zawiodłem się! Serial spodobał mi się, i to bardzo, ale coś więcej napiszę jak wrócę z wakacji :P

niedziela, sierpnia 31

Darker Knight

Rozmyślania o Mrocznym vol.2
Hah, i znów wylądowałem w kinie na Dark Knight'cie :D Wiedziałem, że ten dzień kiedyś musi nastąpić i nastąpił. Tym razem jednak mogłem sobie pozwolić na bardziej dogłebne przyglądanie się filmowi w wersji kinowej i to tylko potwierdziło moje przekonania (i większości recenzentów) że film się sypie w ostatnich 20-30 minutach. Mimo to, film jest nadal genialnym i jednym z lepszych w tym roku. Oglądając te najgorsze 20min doszedłem również do wniosku, że tytół można odnieść nie tylko do Mrocznego Rycerza z uszkami na czapce. Do kogo jeszcze? To pozostawiam wam do rozgryzienia, ewentualnie napiszę, gdy znów poruszę temat filmu Nolana. A teraz czekam na koniec roku i grupę nominowanych do Oscara ;)
No i czekam jeszcze na wydanie DVD! :D
Mroczny Rycerz vol.1

sobota, sierpnia 30

Organizejszyn

Wyjazdy zorganizowane (prywatnie) mają jedną wadę, są (zdez)organizowane... Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy planowany wyjazd do Sopotu w czerwcu zmienia się na wyjazd nad morze w sierpniu by w sierpniu stać się wyprawą taterniczą we wrześniu tuż przed początkiem miesiąca zmienić się w wyjazd do Łeby? Ahh ta moja zgrana paczka :D

p.s.
Dzisiaj (w końcu!) w Wyborczej dorwałem Wściekłe Psy!!! Moja kolekcja filmów coraz bliższa pełności! teraz dorwać tylko Urodzonych Morderców :P

wtorek, sierpnia 19

Co nowego w tubie?

Parę dni temu w internecie pojawiły się przecieki dotyczące jesiennej ramówki PolSatu i TVNu. Jako wielki fan seriali od razu zacząłem szukać interesujących mnie tytułów.
Polsat niestety już drugi rok z rzędu serwuje nam dość kiepską ramówkę (nie licząc kolejnego sezonu Gotowych na Wszystko). Zanudzać nas, a przynajmniej mnie, na śmierć będzie kolejny sezon Skazanego oraz kolejna edycja Jak oni Śpiewają.
Co prawda TVN też na nowo odgrzewa swój "kultowy" Taniec (nawet mimo tego, że 5 edycja miała być ostatnią a przypomnę, że jesienna będzie miała już numer 8) ale w ramach rekompensazy za zanudzanie nas (na szczęście nie Hubertem) TVN zaserwuje nam wiele nowości.
Po sukcesie spolonizowanej Niani (znanej za oceanem jako Pomoc Domowa) szefostwo postanowiło wykupić prawa do Ugly Betty u nas nazwanej BrzydUlą (współczuję wszystkim Ulą ;) Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Prawie pewnym sukcesem na pewno będzie polska edycja Mam Talent a dobrane jury i prowadzący zagwarantują nam wiele emocji. Wojewódzki wszak pokazał już na co go stać w Idolach a gdy dodamy do niego Chylińską będziemy mieli iście wybuchowy mix. Oby Foremniak łagodziła ten duet, ale gdy do komentowania zabiorą się Pazura z Prokopem to kto wie, co z tego wyjdzie.
TVN postanowiło również zainwestować w to co odnosi sukces za oceanem tak więc na wrzesień przywita nas Dexter oraz to czego wyczekuję - Californication, oba w późnych godzinach nocnych (23:30) więc problemu z terminami raczej nie będzie.
Dla mnie więc wybór stacji na tą jesień jest dość prosty - TVN znów króluje


p.s. to wycenzurowane na końcu to "blowjob"

poniedziałek, sierpnia 18

Mrokiem, panowie, mrokiem

Tydzień temu w ramach urodzinowego prezentu sprezentowałem sobie iPoda Touch (chwila szpanu :>) Po rozwiązaniu paru problemów udało mi się w końcu założyć konto na iTunes, niestety tą mnie legalną drogą przez co jestem teoretycznym i dumnym mieszkańcem stanu Montana... Teraz jedynym problemem pozostało zaopatrzenie mojego prawie zgodnego z prawdą konta w odrobinę zielonej gotówki by móc updateować oprogramowanie i cieszyć się w pełni bajerkami jakie oferuje to małe cudo techniki z californi.
Ale przejdźmy do tego co najważniejsze - w końcu znów mam przy sobie moją ukochaną muzykę!!! Co prawda, jestem pewny, że przez dłuższy czas nie uda mi się zapełnić pamięci, ale w końcu mogę iść chodnikiem w rytm Clinta Eastwooda czy wracać z imprezy i słuchać Mojego Miasta (ewentualnie je pieprzyć)
Znalazło się w nim również miejsce na mój ulubiony film, przynajmniej jeśli chodzi o ostatnie miesiące - Dark Knight. Teraz mogę oglądać genialne sceny w wykonaniu Heatcha gdziekolwiek jestem!

Mroczny Rycerz vol.1:

Skoro już jestem przy tym filmie. Dark Knight to jeden z ciekawszych filmów tego półrocza. Cała reklamowa otoczka oraz zachwyt nad rolą Jokera spowodowały, że moje wymagania były dość wysokie i niestety film im nie sprostał. Jednak po ochłonięciu z przedpremierowej ekstazy postanowiłem przyjrzeć się jeszcze raz Mrocznemu Rycerzowi, tym razem bardziej obiektywnym okiem.
Film na pewno zasługuje na jakieś wyróżnienie i mam tu dokładniej na myśli parę nominacji do Oscara, nie koniecznie jednak same statuetki.
Pierwszą nominacją (a dokładniej nominacjami ;) powinni być obdarowani Aaron oraz Heath (o ile regulamin Akademii na to pozwala) Obaj panowie odwalili kawał dobrej aktorskiej roboty. Zaś mimika, sposób zachowania, sposób przemawiania Jokera jest nie tyle genialny ile mistrzowski!
Na nominację zasługują również osoby odpowiedzialne za charakteryzację obu panów oraz za scenografię. Zaprezentowany nam zarówno Joker jak i Dwie-Twarze mają ten mój ukochany mroczny klimat!
Co do samego filmu, jest on genialny przez pierwsze dwie godziny (całość trwa dwie i pół), przyjemnie wzrastające napięcie nakręcane dobrą choć chwilami monotonną muzyką. Fabuła czasami zdaje się czegoś nie dopowiadać ale "puste miejsca" są można wybaczyć wiedząc, że Nolan musiał wyciąć 90min filmu (można, o ile "zrekompensuje" się nam w edycji kolekcjonerskiej DVD której na pewno stanę się posiadaczem ;) Niestety, ostatnie pół godziny jest już czymś mizernym... Oczywiście wina stoi po stronie producentów, którzy musieli wepchać moralizujący finał... Co zrobić, takie już jest to nasze Hollywood. Na szczęście Dark Knight nadal pozostaje filmem godnym uwagi i niejednokrotnego obejrzenia (co z moich ust stanowi jedną z wyższych not) a przynajmniej dla tych, co są miłośnikami mrocznych klimatów.


Haa ha haha ha hi hu hu hi ho ho ha....

wtorek, sierpnia 12

i znów to samo

Znów o rok starszy, wczoraj minęło 19 lat mego egzystowania na tym świecie. Zauważyłem, że czym później tym szybciej czas leci. Ten rok 2000, Jezu, jak to dawno temu było, a wydaje się jak chwilkę temu.
Ostatnie "naście" latek, za rok już będę podstarzałym 20-sto latkiem...
Porozmawiałem z rodziną, napiłem się ze znajomymi. No cóż, czas leci i nic na to poradzić nie można. przynajmniej dwa dni wolnego od pracy sobie wziąłem w ramach oblewania urodzin.
A jutro powrót do rzeczywistości, tylko gdzieś tam głęboko w duszy będę się czuł starszy, i tak "dziwny"...

piątek, sierpnia 8

Immartykucośtam

Uprzejmie informujemy, że Międzywydziałowa Komisja Rekrutacyjna na podstawie artykułów bla bla bla uchwały z dnia bla bla bla, statutu Politechniki Wrocławskiej bla bla bla punkt iks igrek zet łamane przez siedemnaście koma trzy-czwarte został pan przyjęty na studia dzienne pierwszego stopnia inżynierskie na wydziale studium kształcenia podstawowego w Twierdzy Breslau. Swoje szanowane cztery litery prosimy stawić dnia 30 września bieżącego roku anno domini o godzinie 9 z rana, by nie było, że zrywamy pana w środku nocy w celu odebrania indeksu, legitymacji oraz ustalenia planu tortur i katusz na kolejne dziesięć wspaniałych miesięcy.
Pozdrawia,
Rektor PWr

czwartek, lipca 31

Wakacje... prawie...

Trzy dni wolnego od roboty. ehh... tego mi brakowało. W międzyczasie bilardzik ze znajomymi i rum. Już nie mogę się doczekać wakacji i prawdziwego wypoczynku. Plany są bogate, wymagają nakładów finansowych, trzeba więc pracować. Ale to już niedługo się skończy. Oj tak! A planowane trzy tygodnie wypoczynku mam zamiar wykorzystać na całego. Ale do dopiero za niecały miesiąc... ehh...
nadrabiam teraz stare odcinki Soprano... mam w końcu czas...

sobota, lipca 26

A jednak się kręci...

Hen hen wysoko, o ile nie hen hen hen wysoko, nad nami jest... prawie pusto. To prawie to za sprawą paru palących się kłębków gazu i odrobiny kamyków które za sprawą niezrozumiałych dla normalnego człowieka (i dla tego bardziej obeznanego z tematem również) fizycznych właściwości czy praw, przypuszczeń i twierdzeń kreślą tajemne serie znaków, głównie okręgów i elips, choć ponoć jeden kamyk gdzieś parę henów dalej kreśli kwadrat...
Tak czy siak, parę nocy temu, gdy nieboskłon był czysty a bogowie przyjaźni udało mi się przy użyciu długiej rury z soczewkami odnaleźć coś co nie jest kolejną-palącą-się-kulą-gazu... i to całkiem przypadkowo trafiłem na Jowisza...

piątek, lipca 25

no stop

Wakacje oznaczają dla Wrocławia życie na wysokich obrotach, szczególnie w nocy.
Kończy się jeden z moich ulubionych festiwali - Era Nowe Horyzonty. Jest ulubiony, choć nigdy na nim nie byłem, i mam wrażenie, że i w tym roku przegapię ostatnie szanse na filmy ENH, ale kocham kino i wszystko co z nim związane.
Ostatnie dni mimo tego oznaczały dla mnie wysokie obroty. Za dnia praca, po nocach imprezowanie, trzy dni i dwie noce bez wizyty w domu. Czy jest powód do narzekania? Chyba tylko na bolące nogi, ale czas spędzony był przyjemniacko i to bardzo (polecam ciemne w Spiżu ;)
Ogólnie nocne życie w Twierdzy Breslau się toczy pozytywnie i jest to powód do zadowolenia.
Tym wnioskiem kończę i idę odpoczywać

niedziela, lipca 13

147


Tak gra niepodważalny Snookerowy mistrz. Jak widać jedynym ruchem przeciwnika było rozbicie, potem Ronnie wrzucił wszystko jak się da... w 6 minut...
W moim ulubionym lokalu bilardowym (i jednym z ulubionych w ogóle) - Sezamie - zaszły ostatnio drobne zmiany. Dodali parę stołów, ale to co najważniejsze to dodanie nowego... zauważyliśmy go po chwili. Moją uwagę przyciągnęły dziwne lampy, dla czego nad stołem wisi ich aż 6 a nie klasycznie trzy? I dla czego ten stół ma więcej grubszych nóg? Gdy podszedłem do baru od razu je zauważyłem - komplet Snookerowych bil...
Nasza gra była dość ułomna, primo, graliśmy w 5 osób a nie dwie, oszczędność czasu. Secundo, nasz maksymalny wyniki to 15pkt, tercio maksymalny brejk był za 7pkt :D quatro, jeden frejm trwał u nas 90 min co w porównaniu do Ronniego 6min daje dość interesujący wynik :D Tak czy siak, bilard chyba odszedł u nas w zapomnienie, witaj Snookerze! :D

p.s. prawie samodzielnie odkryłem dość ciekawy zespół, posłuchajcie :D

sobota, lipca 12

Bo mnie dość długo nie było

W końcu mi się udało... kupić drugiego Diabełka dzięki czemu gram teraz nałogowo w Diablo po nocach na Battle Necie... No cóż, każdy musi mieć jakiegoś bzika, tu akurat padło w ten sposób.
Kupiłem sobie fotelik, piękny, duży, wygodny, włoskiej roboty, ostro przeceniony :P ale w idealnym stanie, wygodniej się siedzi przynajmniej przy kompie. No i zmusiłem się w końcu by zabrać się za malowanie pokoju :) Znaczy się, prawie się zmusiłem :D na dniach kupię farby, wykorzystam parę wolnych dni i po bazgram te głupie ściany. Potem odkładam kasę na prawko (tak! Bartek przymierza się do prawka :D) no i nastanie czas na laptopa :P którego w rekach będę miał gdzieś na wrzesień... swoją drogą w sam raz na rozpoczęcie studiów :D
Tak! Jestem oficjalnie studentem na polibudzie wrocławskiej! Problem jeszcze jest z ustaleniem konkretnie kierunku, ale już na pewno będę na polibudzie! Jupi!

wtorek, lipca 1

O wyższości optymizmu nad pesymizmem

Spór między pesymistami a optymistami jest odwieczny. Do jego rozstrzygnięcia potrzebne nam będą osioł, marchewka i parę kopów. Najpierw przeprowadzamy pierwszą fazę eksperymentu, czyli badanie optymizmu: Umieszczamy osła na drodze, potem pokazujemy mu marchewkę, osioł idzie jej tropem i pokonuje wyznaczony odcinek. Brawo. W drugiej fazie badamy pesymizm: umieszczamy osła z powrotem w miejscu startu, potem kopiemy go parę razy w dupę, a on pokonuje wyznaczony odcinek. Brawo. Mamy zatem dowody na to, że zarówno optymizm, jak i pesymizm są w rzeczywistości równie przydatne. Tyle że w pierwszym przypadku osioł nie dostał marchewki i pokonał wyznaczony odcinek drogi, a w drugim przypadku osioł pokonał wyznaczony odcinek drogi, ale boli go dupa.
Adam Gawęda
"Nowa Fantastyka" 2/1998 s.47

sobota, czerwca 28

Mefisto... Belzebub... Lucyfer...


Teraz tylko czekam, aż gra wyjdzie i na pewno się u mnie pojawi. Może nie jestem wielkim fanatykiem Diablo, ale na pewno jestem jego fanem. Mam nadzieję, że trzeci diabeł odniesie minimum taki sam sukces jak poprzednia część.
Sam zaś diabelnie męczę się w robocie... ehh...
It has been said that in the end of all things you would find a new beginning...
Bardziej wymagających odsyłam pod ten link. Naprawdę polecam ponieważ jest to jedna z ciekawszych i klimatycznych animacji jakie ostatnio widziałem i warto obejrzeć je w pełni HD

poniedziałek, czerwca 23

בטחון

Czym jest wiara?
Czy szczytem wiary jest szukanie najbardziej szalonych ale racjonalnych, naturalnych argumentów przeciw, a mimo to nadal wierzyć?

niedziela, czerwca 22

Bo to polska właśnie

"Najgorszy wyścig BMW. W dwa tygodnie ze szczytu na dno"
Tak... mamy za sobą kolejne grand prix. Robert zdobył przyzwoite 5te miejsce. Tak przynajmniej mówili by komentatorzy, gdyby miało to miejsce 2 tygodnie wcześniej... Po wygranej w Kanadzie już nie... Co z tego, że pierwsze miejsce było wynikiem pozytywnego zbiegu okoliczności, że Robert mimo bycia dobrym kierowcą nie miał by szans na trofeum gdyby nie prezent od Luisa. Śmieszni są polscy kibice... To, że raz wygrał nie oznacza, że będzie wygrywać ciągle. A jeszcze śmieszniejsze są właśnie nagłówki artykułów, co jak co, ale to właśnie po dziennikarzach (minimum gazety) spodziewałem się normalnych reakcji. Z niecierpliwością czekam na jutrzejszą okładkę fakto-szmatławca.
Ja jestem zadowolony, tym bardziej, że tor we Francji nie leży Robertowi. W przeciwieństwie do pseudo-kibiców, cieszę się z każdej pozycji, nie tylko na podium, ale każdej punktowanej.

niedziela, czerwca 15

Shakespeare'owsko

Sen nocy letniej
autorstwa: William'a Shakespeare'a
Interpretacja, wykonanie i widownia: Bartłomiej Wieszok

Akt I i ostatni
Scena I
Główny bohater podchodzi do okna, ziewa po czym je uchyla.
Scena II
Główny bohater układa się wygodnie pod kołderką i zasypia.
Kurtyna opada, lekko zaspana

wtorek, czerwca 10

Good Morning America!


- Dzień dobry - powiedział Bilbo i powiedział to z całym przekonaniem, bo słońce świeciło, a trawa zieleniła się pięknie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał Gandalf. - Czy życzysz mi dobrego dnia, czy oznajmiasz, że dzień jest dobry, niezależnie od tego, co ja o nim myślę; czy sam dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz, że dzisiaj należy być dobrym? [...]
- Dzień dobry - powiedział wreszcie [...]
- Jak wiele różnych znaczeń ma w twoich ustach "dzień dobry"! - rzekł Gandalf. - Tym razem chciałeś przez to powiedzieć, że masz mnie dość i że dzień nie będzie naprawdę dobry, póki stąd nie odejdę

poniedziałek, czerwca 9

Dojczlandowo

Polak wygrał niemieckim bolidem,
Niemcy wygrali polskim napastnikiem.

Czyli w skrócie dwa najważniejsze wydarzenia dnia, zacznę do tego mniej szczęśliwego i nie aż tak mnie fascynującego:
Daliśmy dupy... znowu :D Śmiech na mojej twarzy pojawiał się za każdym razem, jak mówiono, że tym razem na 1oo% wygramy. Trzeba być realistami, na razie nie ma na co liczyć. Choć, prawdę mówiąc, spodziewałem się lepszego wyniku, czyli 1:2 dla germanistów :P
W zamian sukcesy pojawiły się w Formule1 :D Robert Kubica w swoim trzecim sezonie, na drugiej wizycie na kanadyjskim torze, mimo złych wspomnień, WYGRAŁ GRAND PRIX KANADY!!!
Dzięki komicznie genialnemu wyczynowi Hamiltona sprawa była prawie przesądzona. Tylko pech mógł odebrać Robertowi wygraną. By było jeszcze bardziej ciekawie, polak przez następne dwa tygodnie będzie na 1oo% prowadził w klasyfikacji punktowej! Niestety dwa pierwsze miejsca nie pozwoliły jeszcze teamowi BMW zdobyć pierwszeństwa u konstruktorów ale dwa punkty różnicy to nie wiele.
Co prawda, trzeba być realistą :D te dane mogą się szybko zmienić za dwa tygodnie we Francji. Choć i tak wygrana w Kanadzie była dla mnie wielkim zaskoczeniem, spodziewałem się pierwszego podium dla Roberta dopiero we Włoszech.

p.s.
Jutro idę na rozmowę w sprawie pracy :<

czwartek, maja 29

Świat w tekstach fantasy. Omów funkcjonalność wybranych przez autorów kreacji

Każda powieść, nie tylko fantasy, ale i każdego innego gatunku posiada jakiś świat przedstawiony. By istniała historia musi istnieć świat w którym ta historia ma miejsce, w którym żyją jej bohaterowie...
- Bartku, widzę, że jesteś wielkim fanem fantastyki, bardzo ładnie mówiłeś, widać, że pasjonuje ciebie to o czym mówiłeś.
- Tak, ale teraz sobie daruję fantasy na jakiś czas, mam tych książek dość na parę najbliższych miesięcy.
- No nie dziwię się, przygotowałeś wspaniałą prezentację, gratuluję Bartku, masz maksa, dwadzieścia na dwadzieścia.
- ... Bardzo paniom dziękuję!

Czym ja się tak stresowałem?! :D Nie mogło być lepszego zakończenia edukacji średniej niż maksymalny wynik z egzaminu którego obawiałem się najmocniej! Do teraz jestem w szoku, zarówno ja jak i cała moja klasa! Maks! Z mojego znienawidzonego przedmiotu! Szkoda tylko, że nigdzie mi się to nie przyda ;) ale i tak wystarczająco podnosi człowieka na duchu :D Zaraz parę dni wypoczynku prawie nad polskim morzem i bawienie się w rekrutację na PWr :P

wtorek, maja 27

List Kozacki


W roku pańskim 1667 zaporoskie Kozaki list takowy ze krajów arabskich otrzymały:

Ja, sułtan, syn Mehmeda, brat Słońca i Księżyca, wnuk i namiestnik Boga, Pan królestw Macedonii, Babilonu, Jerozolimy, Wielkiego i Małego Egiptu, Król nad Królami, Pan nad Panami, znamienity rycerz, niezwyciężony dowódca, niepokonany obrońca miasta Pańskiego, wypełniający wolę samego Boga, nadzieja i uspokojenie dla muzułmanów, budzący przestrach, ale i wielki obrońca chrześcijan — nakazuję Wam, zaporoskim Kozakom, poddać się mi dobrowolnie bez żadnego oporu i nie kazać mi się więcej Waszymi napaściami przejmować.

Sułtan turecki Mehmed IV

Krew Kozaków zawrzała i taką że odpowiedz czymprendej napisali:

Zaporoscy Kozacy do sułtana tureckiego! Ty, sułtanie, diable turecki, przeklętego diabła bracie i towarzyszu, samego Lucyfera sekretarzu. Jaki z Ciebie do diabła rycerz, jeśli nie umiesz gołą dupą jeża zabić. Twoje wojsko zjada czarcie gówno. Nie będziesz Ty, sukin Ty synu, synów chrześcijańskiej ziemi pod sobą mieć, walczyć będziemy z Tobą ziemią i wodą, kurwa Twoja mać. Kucharzu Ty babiloński, kołodzieju macedoński, piwowarze jerozolimski, garbarzu aleksandryjski, świński pastuchu Wielkiego i Małego Egiptu, świnio armeńska, podolski złodziejaszku, kołczanie tatarski, kacie kamienicki i błaźnie dla wszystkiego co na ziemi i pod ziemią, szatańskiego węża potomku i chuju zagięty. Świński Ty ryju, kobyli zadzie, psie rzeźnika, niechrzczony łbie, kurwa Twoja mać.

O tak Ci Kozacy zaporoscy odpowiadają, plugawcze. Nie będziesz Ty nawet naszych świń wypasać. Teraz kończymy, daty nie znamy, bo kalendarza nie mamy, miesiąc na niebie, a rok w księgach zapisany, a dzień u nas taki jak i u was, za co możecie w dupę pocałować nas!

Podpisali: Ataman Koszowy Iwan Sirko ze wszystkimi zaporożcami

Takie to Kozaki listy wysyłali, hej!

poniedziałek, maja 26

2 x 2 = 4

Monaco - osobiście, najpiękniejszy tor w całym sezonie F1, choć nie przyszło mi oglądać jeszcze nocnego Singapuru. Deszcz! To jest klucz do emocjonującego wyścigu! Wąski tor, brak kontroli trakcji, śliska nawierzchnia i... bandy :D Dużo zderzeń, jedno wyglądające na niebezpieczne, jedno parkowanie na postoju Taxi i głupia pomyłka Massy dzięki której Robert wysunął się na prowadzenie. Z bratem doszedłem do wniosku, że Felipe na starcie powinien dostawać mapę toru ;)
Robert drugi, mimo tego, że Hamilton raz wylądował przy bandzie i musiał odzyskiwać oponę w PIT stopie udało mu się zdobyć pierwsze miejsce. Już nie mogę się doczekać Monaco 2009, to będzie na pewno emocjonujący wyścig. Swoją drogą po raz pierwszy przyszło mi oglądać wyścig zakończony przez czas a nie ilość okrążeń!
Teraz dwa tygodnie czekania na Grand Prix Kanady a w nim ściana mistrzów, i oby "mistrzem" nie okazał się znów nasz kierowca.

p.s.
Skończyłem pisać pracę z polskiego!!! :D

sobota, maja 24

Nightmare

12:30 - siedzę na korytarzu, cały się trzęsę z nerwów... w sali siedzi komisja i wysłuchuje prezentacji kolegi, jeszcze jedna osoba i moja kolej.. strach, stress, nerwowo i w kółko przeglądam swoje notatki, niepełne, połowa prezentacji, reszta zapowiada się jako wielka improwizacja, nie zdam... o boże! nie zdam przez głupi polski, potrzebny mi tak bardzo jak słoniowi cętki... stress totalny, nie wiem co robić, zaraz chyba zwymiotuję i zemdleję... o boże!...
... obudziłem się z szybszym biciem serca ...

środa, maja 21

Oral Matura

I have already finished my first oral matura...
Jezu, jakie głupie dwuznaczne skojarzenia o.O
Tak czy siak, pierwsze ustne za mną, zeru zakuwania, bo i po co, ogólnie jestem happy choć mogło by być lepiej 15/20pkt czyli 75%, jest cacy. Teraz pozostał tylko problem z ustnym polskim...

poniedziałek, maja 19

Stółdniówka...


Bo to setny wpis już jest...
Ogólnie, jakoś takoś mnie dziwnie bierze, że martwię się polskim ustnym bo za nic nie wiem jak ja sobie z tym poradzę... taki zagubiony się czuję teraz jeszcze zdeczka samotnie więc ogólnie jest jedna wielka kiła mogiła syf i choojnia po tysiąckroć do n-tej potęgi i całe tam inne tego typu pierdolenie.... Jak to ktoś ostatnio ujął:
"Czemu fajni ludzie zawsze są daleko = x", w pełni prawda, mocno sieka i ogólnie wielka kiła mogiła syf i choojnia po tysiąckroć do n-tej potęgi i całe tam inne tego typu pierdolenie...

Ogólnie wiele się dzieje w bardzo krótkim czasie. Remont, matury, życie uczuciowe, zaraz po maturach trzeba będzie zająć się pracą, ogólnie jakiś taki wielki miks i wszystko na wiosnę... To prawda, że liceum to najpiękniejszy okres w życiu, a przynajmniej ja tak mogę powiedzieć, z naciskiem na trzecią klasę, gdzie koło tych mniej przyjemnych spraw jakimi są matury są i te ciekawsze, i to o wiele ciekawsze...

Matura - pozostały ustne, angielski dosłownie lada dzień, czy coś powtarzam? A tak z dupy czytam sobie jakieś ćwiczenia na noc, ogólnie tego się nie boję, I can speak English on that level that I can pass my stupid matura exam, in my opinion of course :D Byt who know how stupid teachers will exam me? Problem stanowi tylko praca na polski, i to dosłownie. Bo o ile jakoś powiem i jakoś z pytaniami powinienem sobie poradzić (Czy zgadza się pan z opinią, że świat Tolkiena jest alegorią europy na przełomie wojen? Proszę wykorzystać przykłady) to najpierw muszę mieć co mówić przez ten głupi kwadrans... a nie mam... tragedyja! Na szczęśćie jutro idę coś kombinować przy pomocy mojej ukochanej Cioci G. (pozdrawiam, całuski i w ogóle :*)
Edukacyjnie mówiąc, to powoli zagłebiam się w rekrutację na polibudzie... formularze zajebiste, co chwilę muszę szukac jakiś dokumentów, a to stare świadectwo z kwietnia, a do książeczka wedłóg której jestem Siłą Zbrojną RP... zobaczymy w lipcu co z tego wszystkiego wyjdzie :D

Remontowo to u mnie kiepsko, znaczy w końcu sie przeprowadziłem, w końcu mam własny pokój a w nim jeszcze nie własnego kompa, ale ściany gołe i białe jak... coś białego, no i ogólnie kicha... a kasa na farbę ucieka w inne rejony głupie, o na przykład do polibudy w ramach opłat rekrutacyjnych...

Dobra, kończę tą wylewczość, ostatnio coś mam słowotok, choć głównie w formie pisemnej tylko, piszę i piszę i piszę pierdoły co mi na myśl od razu wpadną. W ramach równowagi w uniwersum i w zgodności z powiedzeniem, że brak wiadomości to dobra wiadomość...


piątek, maja 16

Parapet

Pierwsza zasada przy organizowaniu imprez - zamykać gadu-gadu... Za 99% wiadomości wczoraj wysłanych nie odpowiadam...
Ogólnie to jest cacy, mieszkanie całe, nie wymaga powtórzenia remontu ale martwi mnie coś stan znajomych... bo dwie flaszki zostały opróżnione do połowy a półlitrowy Jacek Daniel ledwo napoczęty... Aż dziw! Zresztą i dziw jest inny... ostatnio prędzej pasuję i to nie z powodu tracenia względnej trzeźwości umysłu ale mnie po prostu zaczyna mdlić...
W międzyczasie obejrzeliśmy sobie Czas Surferów, boże, co za gówniany film... jedna wielka strata czasu, czasami fajny ale ogólnie gniot jakich mało...

p.s. nawet znalazłem dwa pełne piwa przy sprzątaniu... :<

czwartek, maja 15

Wielowymiarowość...


... kartki i względność prostości dwunastostronowego zbioru wymiarów... że co?!!
Jak od zawsze wiadomo wszem i wobec, fizyka płatać figle lubi. Tak więc przystąpiłem dziś do ostatniego pisemnego egzaminu maturalnego (daj Bóg!) na arcy prostej zasadzie - Rydzyk-Fizyk i...
co to do diabła jest Peryhelium? Aphelium? Zadanie z astronomii - oblane..., zadanie z kinematyki, średnio, soczewki? średnio, prąd? średnio, temperatury?... to nawet dziecko by zrobiło... ogólnie matura wydała mi się prostsza od wczorajszej matematyki, zrobiłem 2/3 zadań i spodziewam się wyniku 40-50%. Ogólnie jestem zadowolony :) teraz tylko dostać się na polibudę, a już dziś swoją drogą wystartowała rekrutacja i potrwa do 4 lipca, ale lepiej się zabrać za to trochę wcześniej... na przykład gdy dojdę do siebie po dzisiejszym parapecie :P
p.s. Ostatnio cierpię na nadmiar dobrego humoru dzięki 'słońcu' :D

środa, maja 14

Prawdopodobieństwo zaliczenia


W pełni rozwiązanych zadań mam na 25pkt, czyli 50%, do tego dochodzą zadania nierozwiązane w całości. Trzy zadania za łączne 12pkt nawet nie dotknąłem więc na pewno więcej niż 76% nie będzie, uwzględniając to, że pozostałe są nie pełne a wykonane nie muszą być bliskie ideału to liczę na te 50-60%, zobaczymy. Politechnika też pewnie będzie, ale kto wie jak z kierunkiem, w prawie najgorszym przypadku za rok dobrowolnie podejdę do ponownego pisania matmy i fizyki by wyciągnąć większe procenty i coś się wymyśli. Odpukać bo wolał bym za pierwszym razem się dostać :P

p.s. wielkie przygotowania do parapetówki... pozostały czas: 36godz
p.s.s. no nastał czas, że z małolata świeżo po dowodzie stałem się małolatem świeżo po maturach :P

UPDEJT: 40-50% na podstawie wzoru CKE, a w praktyce zobaczymy za ponad miesiąc...

poniedziałek, maja 12

استانبول

Kolejny wyścigowy weekend za nami! Całkiem udane klasyfikacje Roberta ustawiły go na 5 miejscu startowym. Bardzo piękny start i umiejętności naszego kierowcy zaowocowały jego szybkim wywindowaniem na 3 miejsce już po 2ch zakrętach, niestety czerwone i srebrne bolidy mają swoją moc i Robert wylądował na czwartym miejscu. Dwie Ferrarki na podium rozdzielone bolidem Hamiltona a Beemka znów tuż za podium.
Czekam na kolejny start Roberta :P

wtorek, maja 6

Matura exam

Second exam, and second part of that poor story.
That's mean, I have already done 1/3 of all my matura exams!
Dzisiejszy englisz to była czysta formalność, szanse na uzyskanie wyniku <50% są równe wygranej w totka, choć przy dzisiejszej kumulacji mógł bym oblać angielski za te 15 mln :D
Choć obie części nie należały do najbanalniejszych to jednak były dość łatwe i nie ma się czym zbytnio przejmować.
Kolejny egzamin to matematyka, za 8 dni, ten już będzie bardziej hardcorowy :D

poniedziałek, maja 5

Maturalnie

Maturalnie, tom pierwszy, nie ostatni.
5 Maja - polski pisemny... pierwszy egzamin z sześciu matur jakie mnie czekają. I oby tylko tych sześciu. Nastrój przez egzaminem? Zadowolony, brak stresu, będzie cacy, przeżyjemy, operator koparki też fajna i dobrze płatna praca :)
Egzamin, pierwsza rzecz po otrzymaniu arkuszy:
Część II: wypracowanie
Temat 1: Porównaj cośtam A. Mickiewicza z... o w mordę, Micki, olewamy, zobaczmy co na drugiej stronie...
Temat 2: Przeanalizuj fragment Lalki... o w mordę, Prusak... i jedna wielka ulga na sercu, nie wiem czy Lalka będzie moją mocną stroną ale Lalka i Świętoszek to dwie lektury które chciałem ujrzeć w tematach.
Czytanie ze zrozumieniem do najłatwiejszych ale i do najtrudniejszych nie należało, ogólnie, daję sobie 95% pewności, że zaliczę. Pozostałe 5% to wredny egzaminator który nie przyzna mi nawet złamanego punktu za temat wypracowania...
20godz do Angielskiego...

p.s. ścierpcie do końca, mi filmik przypadł do gustu:

sobota, maja 3

Mam swoje 5 punktów IQ...

Zapamiętać:
Najpierw myśl, potem rób!
Bo potem tylko ma się głupie myśli...

// Wpis z serii "bez przesłania, po prostu dla mojej ulgi na duchu :<

piątek, maja 2

Mad World...

Piątek, trzy dni do matury... wiele się dzieje, z różnych dziedzin... stress? Niby jest, ogólnie jakoś dziwnie się czuję, wszystko się miesza, wszystko się kręci, chciał bym panować nad paroma sprawami ale nie zawsze tak się da... Zobaczymy co się zmieni po pierwszych maturach...

wtorek, kwietnia 29

Uczta włosko-irlandzka

Nie ma to jak obiadek o 23 :P
Spaghetti z indykiem w sosie meksykańskim plus kufel guinnessa!
Odkryłem, że to cudne piwo sprzedają w pobliskim Carrefourze :D

poniedziałek, kwietnia 28

Milionare! Vol.1

Czyli pierwsza część moich mini wpisów z serii "Co bym zrobił jak bym trafił 6'stkę w totka".
Na pierwszy ogień idzie rzecz jaką dostaje każdy mężczyzna, klasyczny prezent komunijny - zegarek.
Zegarek fajna sprawa, choć nie chce ostatnio kupić mi się nowego (ostatni znów zgubiłem) to jednak jest to dla mnie coś fajnego. Czasomierzy jest wiele, od klasycznych cyfrowych po wydziwnione kreacje szwajcarskich specjalistów. Osobiście elektroniczny kwarciak już mi nie imponuje. Kiedyś miałem na ich punkcie bzika, ale gusta ponoć wyrabiają się z czasem i aktualnie w moim guście zegarek musi być wskazówkowy, w ładnej metalowej kopercie, i metalowym lub skurzanym paskiem.
Dwa lata temu upatrzyłem sobie zegarek który kupię jak będe miał miliona - Breitling - Navitimer World
Zegarek z bajerami które na pewno nie będą mi potrzebne ale wygląd jest zaisty. Breitlingami bawili się w czasie II WŚ Amerykańscy piloci, zegarek zdobył pewną legendę i ma renomę. Dla mnie ciekawszym nabytkiem od złotych Rolex'ów, przynajmniej marka nie jest tak wyśmichtana.
Cena, nie wielka jak na rzeczy "do kupna po wygranej w totku" - tylko 30'000zł
Ale ten zegarek był moim zegarkowym celem dwa lata temu. Ostatnio znalazłem na necie coś co jest zegarkiem dla mnie. Produkowany w niewielkie ilości sztuk, a więc i rarytas. Marka mało znana w produkcjach hollywoodowskich a więc nie jest "rolexowata" a co najważniejsze całkiem poświrowane spojrzenie na zegarki, mam na myśli szwajcarskie arcydzieła powstałe z duetu firm Cabestan oraz francuskiego desingera Romain Jérôme.

To jest dla mnie cudo. Teraz tylko trafić tą głupią 6'stkę w totka i wyłożyć 900'000zł na zegarek ;)
Następna odsłona totkowych marzeń za tydzień, a w niej? Klasycznie - samochody ;]

niedziela, kwietnia 27

Hit & Run

Wystartował z czwartego miejsca. W drugim okrążeniu czołówka wyglądała tak: 2x Ferrari, Hamilton i Robert na czwartym miejscu. 50 okrążeń dalej, w trzepocie flagi w szachownicę linię mety mijały najpierw 2 czerwone bolidy konika, trzeci był Brytyjczyk w Mercedesie a czwarte miejsce zajął Robert. Można by powiedzieć, że przez te 50 kółek nic się nie zmieniło... po za tym, że znów bolidy odpadały jak muchy, choć to nie była jeszcze tegoroczna Australia.
A po za tym to coraz bliżej do końca remontu! Ha! Może w tym tygodniu będzie parapet :D

sobota, kwietnia 26

Кифла

Los lubi płatać figle i droczyć się z ludźmi. Daje nadzieję na rozkosze, by po chwili tą nadzieję zabrać a koniec końców naglę coś się pojawia z zaskoczenia. A ja nie powiem, chętnie w tej grze uczestniczę.
Był to kolejny wpis z serii Croissantowej, nie wiadomo, czy pojawi się kontynuacja :<

środa, kwietnia 23

Crapp Town

Ostatnio zauważyłem coś dziwnie niepokojącego... Odwiedzając sklepy z ciuchami w galeriach coraz częściej przychodzi mi przystanąć na dłuższą chwilę i przeanalizować po której stronie znajdują się męskie ciuchy... Czasem, gdy koszulki nie są przy wejściu lecz gdzieś w głębi, muszę wręcz wypatrywać znaków mówiących mi, że mam do czynienia z męskimi spodniami etc... Co ciekawsze, to ciuchy dla facetów zaczynają coraz to częściej przybierać rozmaite brokaty etc przez co bez problemu można było je by sprzedawać po tej drugiej stronie sklepu...

niedziela, kwietnia 20

Wroclaw Boogie

Nie mogłem już wytrzymać w tych czterech ścianach i książkami... wyrwałem się z domu na spacer na drugą stronę miasta bez konkretnego celu... Po prostu miałem już dość nauki... Chwila wolnego, tylko dla siebie, szkoda, że pogoda nie dopisywała, ale co tam. Bez konkretnego celu dotarłem do galerii handlowej gdzie zwiedzając z nudów Saturn, w koszu z filmami za 9,- znalazłem dwa cacka - "Brooklyn Boogie" i "Smoke" Od razi wiedziałem, że jak wieczór spędzę z Brooklynem to humor poprawi mi się w parę sekund. Pobyt na mieście zwieńczyłem chwilką relaksu w czekoladziarni Wedla popijając dużą porcję kawy z białą czekoladą - tego mi chyba brakowało ostatnio. Polecam wszystkim zmęczonym nauką dzień spędzony przy witrynie kawiarni spędzony na oglądaniu miasta i popijaniu ulubionego napoju.

czwartek, kwietnia 17

SStres...

Polski zaliczony, co oznacza zaliczenie i ukończenie edukacji w LO-Birkenau nr XV.... w końcu!
Zaliczeniem roku cieszę się ogromnie ale oczywiście ruda picza nie mogła sobie darować i musiała rzucać kretyńskie docinki... ciśnienie mi skoczyło dość ładnie... ehh... teraz jedynym zmartwieniem jest prezentacja maturalna... a nóż widelec stary rudzielec wykorzysta swoje wpływy na polonistów i udupi z miejsca...

Czas odnowić cygarowe zapasy...

poniedziałek, kwietnia 14

Guinness Record

Wpływam na suche przestworza oceanu... by przez cały weekend rozbijać się o puby. Ogólnie maturalne odstresowanie i topienie zmartwień w czeluściach Guinnessa wyszły mi na zdrowie (przynajmniej te psychiczne ;) Trzeba było się "wypić" po kolejnym spotkaniu z polonistką w klimatach maturalnych. Znów namotała w mojej pracy lecz tym razem koniec z tym! W najnowszym i oby ostatecznym planie wykorzystałem "ledwo" 1/3 jej uwag i mam ją teraz gdzieś. Prezentacja jest moja a nie jej... jak chce po swojemu to niech idzie na maturę za mnie... Zresztą wykorzystałem wredny fortel wysyłając przyjaciela by oddał plan za mnie, przynajmniej dziś nie musiałem słuchać jej (pardon wszystkich) pierdolenia... Jedyną martwiącą mnie teraz rzeczą są kończące się cygara w schowku, ale na to pewnie też znajdzie się jakieś rozwiązanie. No i jeszcze pozostaje zmartwieniem treść właściwa prezentacji maturalnej ale tutaj zastosuję się do ciekawostki znalezionej na waflu Guinnessa, że pewien brytyjski pisarz zabierając się za swoją książkę zaopatrzył się w dużo papieru, atramentu i Guinnessa. Może ten czarny napój mnie do czegoś zainspiruje...

P.S. Polecam spojrzenie przez Guinnessa na zapaloną świeczkę/żarówkę, bardzo piękny krwisty kolor wtedy zyskuje ;)

poniedziałek, kwietnia 7

They pull me back in

Katuje się pracą maturalną na polski... Staram się coś tam sensownego spłodzić choć polonistka nie zawsze mi w tym pomaga. Bo jak pomocą nazwać całkowite zmiażdżenie mojej tezy? Po trudach i po ponad siedmiu miesiącach w końcu coś tam wymyśliłem i staram się jakoś te swoje książki sklecić. Bo nie jest problemem przeanalizować Hobbita, Hobbit w miksie z Pratchettem też nie powinien zbyt katować ale miks Tolkien, Pratchett i Mortka (Marcin) to jest hardcore dość niezły... Ogólnie maturalnie jestem trupem, z polskim średnio, Inkwizytor truje dupę czyli ogólnie kurwica się szykuje...
Milionerów komentować nie będę bo i po co, pytanie za milion było banałem jak cholera, zresztą tej dziewczynie nie należało się nawet 40 kafli i nie mówię tego z powodu zazdrości, po prostu trudniejsze pytania były w teleturnieju Eureka dla gimnazjalistów...
Wczoraj jeszcze szoł po raz pierwszy miał Misiek Koterski. Chłopak wylansowany przez Wojewódzkiego postanowił pójść na swoje i czy mu to wyszło na dobre? No nie wiem, pierwszy odcinek był lekko mówiąc tragicznie słaby.
Najbardziej szokującym niusem ostatnich dni była zbliżająca się kolekcja Gazety Wyborczej - 28 tomów zawierających wszystkie sześć sezonów kochanego prze zemnie serialu - The Soprano's! Już nawet znajdę te 20,- w tygodniu i kupię sobie swoje mega łóżko trochę później ale takiej okazji przegapić nie mogę! :D


A ja powracam do siedzenia na swoim fotelu i przyglądania się, co się wydarzy w życiu... czekam na jedną pewną okazję, mam nadzieję, że się w najbliższym czasie pojawi.

Shot after shot


100ml płynnej magii zamkniętej w małym kryształowym pucharku. Roztacza lekko gorzkawy zapach, gorzki smak wywołuje grymas na twarzy. Niesmak, coś obrzydliwego, aż dziw że i tak lubianego przez ludzkość. Świat zaczyna przybierać całkiem inne wymiary. Kieliszkiem odpychamy niechciane wspomnienia albo zatapiamy się w nich coraz to bardziej i głębiej, staramy się manipulować przez ten czas przeszłością. Kieliszkiem przesuwamy , niczym w patrii szachów toczonej z losem, własne granice zachowania i smaku, granice tego co wypada, granice nieśmiałości, granice strachu. Podstawowe wartości odchodzą na drugi plan, czas przestaje płynąć, nie liczy się wczoraj, nie liczy się jutro. Liczą się tylko te godziny, które dzielną nas od wschodu słońca, od początku dnia, gdy umiera nie tylko noc. Władzę przejmuje ukochana moc spontaniczności, magia chwili, magia nocnego życia. Z czasem wszystko przemija, umiera niczym ponętny wampir w pierwszych promieniach słońca. Gdy znów natrafimy na towarzyszy minionej nocy udajemy, że nic nie było, ale długie, wymieniane w milczeniu spojrzenia prosto w oczy zdradzają między nami wszystko, żądza gdzieś tkwi w głębi, czeka aż roztopimy jej więzi zawartością pucharków. I znów odliczamy czas do kolejnego kieliszka, do kolejnego spotkania, do kolejnej nocy gdy z dniem i trzeźwością odchodzą zanikają wszelkie granice.

niedziela, kwietnia 6

Kręcioła

Rozkręca się chłopak! Robert znów na podium, najpierw szok zdobywając pole position a potem znów udany wyścig z finałem na trzecim pudle. No i na złość teraz trzy tygodnie bez formuły, jak ja to przeżyję :< może świadomość, że Robert zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji albo to, że BWM wyprzedza Ferrari i Merole jako konstruktor :D Zapowiada się iście interesujący sezon!
Za to iście wkurwiające są reklamy Mobilkinga... choć czego by nie dotyczyły, zawsze wkurzają mnie teksty typu "dla prawdziwych mężczyzn/graczy/etc" Czuje się któryś z czytelników "nie prawdziwy" bo ma telefon w innej sieci? :>

p.s.
Imprezowanie + wesołe miasteczko = zły pomysł...
Marylka nie ogarnia młodzieżowej nowomowy, Prokop ma długie, ale nie doświadczenie a dwie staruszki starają się o posadę w teamie Roberta...


sobota, kwietnia 5

Inkwizycja vs Rogaliki...

...czyli zmagania wiedzy z przyjemnościami
Inkwizytorium katuje mnie już czterech dni. Przez chwilę było fajniej, ale potem znów wróciło "do normy" co mniej więcej zaowocowało tym, że po trzy letniej przerwie znów musiałem kupić leki uspokajające... Mam tego lekko mówiąc dość... Jedynie w humorze trzymają mnie rozmowy Croissant'owe. Oj one przyprawiają mnie o niebezpieczne bicie serca, ale w przeciwieństwie do Inkwizytora, innymi metodami. Ale co zrobić, natura internałtów jest tylko jedna i zawsze wypłynie...


środa, kwietnia 2

Sacrum Inquisition

Uderzyła niczym G.R.O.M. z jasnego nieba (czyli znając realia polskich wojsk nie zbyt mocno) i mimo to dźgnęła ostro. Wielka Krakowska Inkwizycja Maturalna (WKIM) w postaci Mistrza Ciotki Krakowskiej. Koniec ze snem po szkole, koniec z wieczornymi wypadami w ramach nauki o chemii i biologi, koniec końców na zakończenie roku szkolnego. Nie minęło nawet 24godz o pojawienia się Inkwizytora a ja już tracę nerwy. Strzela z dupy, czepia się wszystkiego co popadnie, zrzędzi jak star jędza w imię Matury i PDP (Pierdolenia Dla Pierdolenia). Płonę wkurwieniem z każdym wypowiedzianym słowem, cięka granica dzieli mnie od spierdolenia z domu na piwa (w dużej liczbie mnogiej) i ogólnie jest do dupy...



p.s.
Domowy oddział inkwizytorium w postaci Babki również robi swoje co tworzy niemiłą mieszankę... aww

edit: Inkwizytor daje na luz gdy niby staram się coś robić, może nie będzie aż tak źle?
p.s. Ugotował też cacy paszteciki :D

poniedziałek, marca 31

Jakiego koloru kapturek ma Czerwony Kapturek?

Każdy kto oglądał niedzielnych milionerów poznał prostą drogę do wygrania głównej nagrody. Wystarczy mieć ogromną wiedzę... na przykład z pytania o Batmanie za 125'000! Tak czy siak zapowiada się dość ciekawy następny weekend, kto wie co z tej wiedzy 21 letniej studentki wyjdzie.