środa, lipca 28

Bonnie and Clyde

2gi dzień z festiwalem ENH znów ograniczał się tylko do kina plenerowego. Za sprawą wielu opinii i otoczki kultowości towarzyszącej filmowi Bonnie and Clyde postanowiłem obejrzeć tą produkcję z 1967 roku.

Wiedząc, że miejsce na rynku trzeba zająć trochę wcześniej wybrałem się półtorej godziny wcześniej na miejsce. "sala" była pusta, więc przysiadłem sobie z Moby Dickiem w sąsiedniej kawiarni i zamówiłem pod natchnieniem serialu Mad Men do picia Old Fashioned. Delektując się tym, jak się okazało przepysznym koktajlem w towarzystwie jazzu lecącego z głośników uznałem, że mógł bym tak oczekiwać w nieskończoność.

Oczywiście nie dało się czekać w nieskończoność, tak więc zająłem wygodne miejsce, spotkałem jednego znajomego i zacząłem oglądać film.
Filmy z tamtego okresu są dość niebezpieczne przy oglądaniu w dzisiejszych czasach. Wiele z nich zachowuje swoją energię i to coś, co sprawia, że są kawałkiem dobrego kina (jak Ojciec Chrzestny) a część ukazuje jak różne było ówczesne kino. Różnice te często doprowadzają do komicznego efektu. Tak też było w przypadku Bonnie and Clyde.

Historia tej pary została ukazana w niejednej produkcji. Film z 1967 jest pierwszą ekranizacją z Faye Dunaway jako Bonnie Parker i Warrenem Beatty jako Clyde Barrow. Para głównych bohaterów wypadła całkiem nieźle na ekranie patrząc przez pryzmat ówczesnych lat. Zresztą nie tylko główna para wypadła nieźle. Każdy bohater był dobrze zagrany, choć z upływem lat film stracił trochę na założonym klimacie dramatycznym i zyskał lekkie zabarwienie komiczne. Widać to szczególnie przy pierwszym pojawieniu się C.W. Mossa (Michael J. Pollard) oraz prawie zawsze gdy do gry wkraczała Blanche (Estelle Parsons). Jedną z najśmieszniejszych rzeczy jednak jest fakt, że Estelle dostała Oscara właśnie za rolę Blanche. Nie wyśmiewam tutaj bynajmniej nagrody, ponieważ wykonanie jest genialne a bohaterka wzbudza sympatię widza.

Uczepić się można tylko trochę fabuły filmu. Historia zakochanej pary morderców została przedstawiona nawet znośnie, gdyby nie fakt, że w wielu miejscach zdaje się być naciągana. Nadrabia to na szczęście muzyka, czasami skoczna, całkiem pasująca do strzelanin, która nie robi z nich poważnych, epickich walk ale raczej ciekawe typowo kinowe, westernowe strzelanki.

Jeśli ktoś będzie miał okazję, to polecam obejrzeć, ale na siłę nie ma co za tym filmem ganiać. MOja ocena 6+ - dobre z plusem.

sobota, lipca 24

Samotny Student

22 lipca - 1 sierpnia 2010 - oto okres trwania jednego z moich ulubionych festiwali

Era Nowe Horyzonty

10 - jubileuszowa edycja, ale jak sam pan Gutek mówił, bez zbędnych dodatkowych ceremonii

Przez remont i tym podobne moje plany zeszłoroczne, by tym razem zakupić w końcu karnet znów skończyły się takim samym rezultatem co zwykle. Ale nie wiem czy to zła opcja.

Festiwal rozpoczął się dla mnie trochę nieprzychylnie. Ponieważ nie wczytałem się znacząco w ramówkę, przegapiłem Kinematograf Bagińskiego, który niestety wyświetlany był tylko raz a jest to animacja którą chciałem bardzo chętnie obejrzeć na dużym ekranie.

Na szczęście, w gronie znajomych, udało mi się zrealizować plan obejrzenia minimum jednego filmu. Pojawiliśmy się więc na inauguracyjnym pokazie plenerowym na rynku, prezentowany film - Samotny Mężczyzna.

Film na pierwszy rzut oka może wyglądać dość kontrowersyjnie. Oto mamy za głównego bohatera Georga, wykładowcę angielskiego w stanach, który ma już swoje lata na karku, spędzamy z nim w trakcie seansu jeden dzień. Dzień ten, jak to z reguły bywa w takich przypadkach, okazuje się być prawdopodobnie najważniejszym dniem w jego życiu. George ma jeden problem, nie może się pogodzić z przeszłością, z faktem, że parę miesięcy wcześniej zginął jego życiowy partner, z którym spędził szesnaście lat.


Ostatni poważny film gdzie głównym bohaterem jest osoba homoseksualna był to, jeśli pamięć mnie nie myli, Tajemnica Brokeback Mountain z Heathem Ledgerem. Zaskakuje mnie trochę fakt, że tym razem obyło się bez jakiegoś medialnego szumu. Cztery lata temu Tajemnica wywołała lekką falę oburzenia, tym razem obyło się bez tego choć nie wiem czy to fakt dojrzałości środowiska, czy fanatycy są po prostu zbyt zajęci krzyżem. Ale wróćmy z torów parapolitycznych do filmu.

Główną rolę, Georga Falconela zagrał Colin Firth (m.in. Mamma Mia!, Zakochany Szekspir, Angielski Pacjent). Wykreowana przez niego postać była genialna. Jest to jedna z ciekawszych postaci jakie miałem okazję oglądać w tym roku. Oczywiście film miał światową premierę jeszcze w roku 2009, Firth załapał się na nominację do Oscarów za główną rolę męską, ale przegrał w Jeffem Bridgisem (czy zasłużenie, nie wiem, nie widziałem Szalonego Serca) Po za postacią pierwszoplanową na uwagę zasługują dwie role drugoplanowe. Juliane Moore I (m.in. Godziny) jako Charlote była genialna. Choć jej rola była zdecydowanie epizodyczna, definitywnie zapada w pamięć. Zresztą za kreację kobiety nieszczęśliwie zakochanej w geju dostała nominację do Złotych Globów. Na uwagę widza zasługuje jeszcze Nicolas Hoult który zagrał Kennego Pottera - młodego ucznia profesora Falconela. Nicolas kolejny raz zapunktował u mnie jako aktor, za pierwszym razem miał okazję w brytyjskim serialu Skins (który gorąco polecam)

Jak na portalu filmweb ktoś napisał (+/-): Po raz kolejny przyszedł ktoś z po za przemysłu filmowego i przypomniał im jak się powinno filmy kręcić. Tym kimś jest Tom Ford zaś Samotny Mężczyzna jest jego zdecydowanie udanym debiutem filmowym. Ford jest znany ze swojej śmiałości przy kreowaniu marek w świecie reklamowym, wiele kampanii spod jego ręki było szeroko krytykowanych m.in za obsceniczność. Facet jak dotąd zajmował się kreowaniem mody, to on uratował w 1995-96 roku Gucciego od bankructwa, a później wzmocnił markę YSL. Nie wiem w jakim dużym stopniu fakt ten miał wpływ na realizację filmu, ale widać w ujęciach, oświetleniu i przede wszystkim kolorach artystyczną rękę. Samotny Mężczyzna nie jest dobrym filmem tylko pod względem fabularnym ale jest również dobrym, o ile nie wspaniałym filmem pod względem wykonania. Przeciągane ujęcia oraz zabawa nasyceniem kolorów w połączeniu z muzyką spod ręki naszego rodaka - Abla Korzeniowskiego (nominacja do Złotych Globów za muzykę) - pięknie oddaje emocje towarzyszące bohaterowi.

Jeśli ktoś będzie miał okazję obejrzeć Samotnego Mężczyznę, zdecydowanie polecam. Jest to kolejny kawałek dobrego kina, rodem z Hollywoodu, ale bez tej Transformersowej głupoty. Jednak za oceanem potrafią jeszcze robić filmy ambitne.

sobota, lipca 17

Postmodernizm

Dzisiaj kumulacja wielu treści, zacznijmy od cytatu:

Sapere aude

- Horacy

Czyli odważ się być mądrym. Mądrość, rzecz trudna w ujęciu, nabywana z doświadczeniem, to zdecydowanie, na pewno jest dopełnieniem wiedzy, zdecydowanie nie jej synonimem.
Ok, kończę nim zacznę zachowywać się jak "amerykańscy naukowcy".

A apropopo nich, polecam ten oto artykuł o amerykańskich (i nie tylko) "naukowcach" )głównie związanych z postmodernistyczną socjologią;)

A na sam koniec wiersz autorstwa Tima Minchina pt Storm. W temacie powyższym. Zapraszam do oglądania, a na jesieni ma się pojawić ten sam wiersz w wydaniu typograficznym, tutaj trailer.

środa, lipca 7

Los Meblos

Kolejny tydzień wakacji mija. Powoli wprowadzam swój plan zdobywania zatrudnienia w życie. Zobaczymy jak skutecznie. Jak na razie niezbyt, ale nie siedzę przynajmniej bezczynnie na dupie... nie cały dzień ;) Jutro wybieramy się w kolejne miejsce w ramach poszukiwania złotych dukatów. Wkurzać tylko będzie mnie lekko utrudnione przemieszanie się po mieście - skończył mi się bilet miesięczny a nie wiem czy opłaca się kupować teraz kolejny.

Wolny czas który się pojawił nie jest aż tak do końca przeze mnie marnotrawiony. Zmusiłem się w końcu do przeniesienia szafy ze starego mieszkania. teraz wielkie bydlackie coś straszy mnie po nocach ;) ale zrobił się ład i porządek z ciuchami (stara komódka pękała w szwach) Pojawienie się nowej szafy to i kolejna, drobna miana w umeblowaniu. Po za tym mam zamiar w ramach zabijania wolnego czasu zrealizować parę innym pseudo-remontowych rzeczy. Telefon porządnie zamontować, bo ile lat może wszystko opierać się na prowizorce. Sufit wykończyć. Rolety do okna jakieś dorwać. Pozbyć się internetowego kabla biegnącego przez środek mojego pokoju (czytaj - kupić router WiFi)

Ehh, dajcie mi robotę, Robota da mi kasę, Kasa da mi szczęście i będzie cool.

Mam stertę pudełek z neostradą, co z tym badziewiem zrobić :/ Pewnie wypieprzyć. Oj porządki porządki, ciężka sprawa.

Na koniec filmik mojego ulubionego kabaretu 0 Limo - szczególnie polecam fragment od 2:07min ;)