poniedziałek, marca 31

Jakiego koloru kapturek ma Czerwony Kapturek?

Każdy kto oglądał niedzielnych milionerów poznał prostą drogę do wygrania głównej nagrody. Wystarczy mieć ogromną wiedzę... na przykład z pytania o Batmanie za 125'000! Tak czy siak zapowiada się dość ciekawy następny weekend, kto wie co z tej wiedzy 21 letniej studentki wyjdzie.


Inspiratione

Spłodziłem trochę prezentacji... trochę jest tutaj całkowicie na miejscu, bo jak inaczej nazwać dwa krótkie akapity wstępu które nie zajmują nawet połowy strony? Mało tego jest, niby zajęło mi to +/- godzinę ale uciekła mi wena... Czuję się jak Grand z Dżumy, lecz nie mogę znaleźć nie tylko odpowiednich słów ale i myśli. W weekend odwiedziłem nowego korepetytora i żałuję, że dorwałem się do niego dopiero teraz, ale zawsze lepiej niż później, oj ciemno widzę fizykę. Jutro pogadam z polonistką o tym co udało mi się spłodzić, zobaczymy co z tego wyjdzie. Na złość nie chce mi się prawie nic, choć z drugiej strony wiem, że trzeba i czasami mi się zachciewa...
Oj, co ta matura robi z ludźmi, dwa miesiące katowania i, miejmy nadzieję, koniec w tym temacie.

piątek, marca 28

Eureka!

Εϋρηκα!
Chciało by się krzyknąć, bo oto na miesiąc przed maturą, na dwa tygodnie przed terminem ustalonym przez polonistkę wpadłem na pomysł jak napisać prezentację maturalną z polaka!
nie było to łatwe, dopiero przypadkowo przeglądając słownik mnie natchnęło za co losowi jestem wdzięczny, teraz tylko to natchnienie muszę jakoś przekuć na pozytywną ocenę z prezentacji.
Powoli zacząłem odkładać pieniądze na wykończenie swojego pokoju, remont zbliża się ku końcowi. Co prawda nie jest to koniec końców ale na tyle daleki koniec, by móc myśleć o zamieszkaniu w nowych czterech kątach.
Z drugiej jednak strony znów zaczynam niebezpiecznie szaleć z wydatkami, kolejny dzień spędzony ze znajomymi na bilardzie i to dość długo, trzeba się w końcu opamiętać bo nie będzie za co kupić łóżka, a wtedy nie będzie zbyt fajnie.


wtorek, marca 25

Analiza i interpretacja...

Ptaszek sobie frunie z dala,
W górze słońce zapierdala,
Żaba dupę w wodzie moczy
Kurwa! Co za dzień uroczy!!!

Wiersz jednozwrotkowy, czterowersowy, z rymem sylabowym i z równomiernie rozłożonym akcentem. Podmiot liryczny wyraża swoje głębokie zadowolenie z otaczającego go świata, przepełnia go kwitnący stoicyzm i szczęście, które człowiekowi żyjącemu we współczesnym zamęcie może dać tylko otaczająca przyroda. Dla podmiotu lirycznego nawet zanurzona w błękicie wody dupa żaby jest pretekstem do euforii.
Puenta liryku jest jednoznaczna i łatwo odczytywalna. JA liryczne personifikuje Słońce. W słowie "zapierdala" oddaje szybkość i perfekcję ruchu Słońca, które przecież nie jest istotą ludzką i nie może "zapierdalać" senso stricte.
Uwagę zwraca użycie wulgaryzmów, których znajomość świadczy o ludowych korzeniach poety i głębokiej więzi ze społeczeństwem. W moim rozumieniu autor chciał się tym utworem odwdzięczyć środowisku, z którego wyrósł, za poświęcenie i trud włożony w zapewnienie mu należytego wykształcenia. Szkoda, że tak mało w dzisiejszej poezji wierszy o tak pogodnym nastroju.

niedziela, marca 23

... And the Happy New Year!

Święta! Rozpoczęcie genialne - budzik, 7:55, telewizorek i F1... Co prawda nie tak jak chciałem, ale przeboleję :) W KOŃCU MAMY PODIUM!!! Wcześniej już było, ale Robert zaliczył DQ, tym razem jednak jest cacy :) 2 miejsce, yupi! Teraz to mam chrapkę na kolejne Grand Prix, całe 2 tygodnie czekania :/
Po wyścigu czas na śniadanko i... śnieg...!!! Co to do cholery ma być! Jakaś kpina :/
Tak czy siak, wszystkim czytelnikom szczęścia zdrowia pomyślności, wódeczności i czego dusza zapragnie!

piątek, marca 21

Bootki bootki

Moje Reeboki (element szpanu/lansu) z dniem dzisiejszym odeszły na zasłużoną emeryturę po prawie 3 latach używania. Osobisty rekord :D Dziś dałem szansę mniej markowym butom - Memphisy - które wpadły mi w oko i nie chciały wyjść, skubane jedne. Zobaczymy czy ten rekord znoszolności był skutkiem markowości butów :P
Weekend świąteczny się zbliża :) Grand Prix Malezji - patrząc na Australię będzie się działo, a gdyby tak jeszcze padało... to by było coś :P ale deszcz na pewno będzie w tym sezonie, Japonia, Chiny, tam jest tendencja do padania, przynajmniej była rok temu :D
Zakłady obstawione, ale nie będe mówić jak stawiałem by nie zapeszyć, zobaczymy co z tego wyjdzie, w łącznej puli przy w pełni pomyślnych wiatrach będzie 17,50zł wygranych, minus koszt kuponów to 8zł na plus :P o ile wszystko pójdzie, a dokładniej pojedzie tak jak chcę.
Ponoć jeszcze jakieś święta mają być w ten Świąteczny Formułowy weekend ale ja coś mało o tym słyszałem.

p.s.
czac na wielkopiątkowego śledzika? :>

środa, marca 19

Sir Arthur C. Clarke

16 grudnia 1917 - 19 marca 2oo8

Każdą rewolucyjną ideę można podsumować trzema fazami:
1. to niemożliwe, nie będę marnować czasu
2. to możliwe, ale nie warte zachodu
3. mówiłem przez cały czas, że to był dobry pomysł.
Sir Arthur C. Clarke

wtorek, marca 18

Wó-

W ramach przeglądania nowo otrzymanego słownika j.Polskiego ważącego ~3kg i zaopatrzonego w 17oo stron:

da, ~/dą, ~/dę, ~/do, ~/dy, ~/dzie
wódczany, ~/na, ~/ne
decznosć, wó/decz/no/ści, ~/cią
wódka, ~/kach, ~/ka/mi, ~/ką, ~/kę, ~/ki, ~/ko, ~/kom, ~/ce, wó/de/czek
dzia, ~/dzi, ~/dziach, ~/dzia/mi, ~/dzią, ~/dzie, ~/dzię, ~/dziom, ~/dziu

No i poznałem nowe słowo - wódeczność, teraz mogę życzyć na święta wszystkim świętującym zdrowia, szczęścia, pomyślności oraz wódeczności... czego życzę oczywiście

Time for drop

Są takie sytuacje, kiedy człowiek spada w dół i się cieszy... raduje się możliwością fikcyjnego latania, chwilową wolnością. Jest to coś więcej niż croissant goszczący na twarzy, po prostu buddyjska nirwana... Niestety rzadko zdarza się że możemy lecieć tak do końca dni. Po prostu kiedyś musi nadejść ten czas, że rąbniemy z impetem w ziemię i rozpłaszczymy się na rzeczywistości. Często przychodzi to stopniowo i lądujemy w miarę łagodnie gorzej zaś gdy grunt wyłania się niespodziewanie. Jeszcze gorzej jest tylko w jednej sytuacji - gdy samemu niczym Kiwi wspinamy się na wysokość i skaczemy dla chwili przyjemności wiedząc że na pewno prędzej czy później do tego zderzenia dojdzie... bo (prawie) nic co wspaniałe nie trwa wiecznie...


niedziela, marca 16

Klasycznie

No i pierwsze GP w tym roku mamy już za sobą. Na 1oo% rajd Australii był interesującym otwarciem sezonu. Brak kontroli trakcji - coś co zrzuciło większą odpowiedzialność na kierowców nie na technikę i skutki tego chyba widać było wyraźnie. TYLKO 7 bolidów dojechało na metę! 2/3 kierowców odpadło! Dla mnie jest to porażający wynik ale jako fan kolizji jest to przerażanie pozytywne.
Robert wystartował pieknie, drugie miejsce utrzymał aż do pierwszego PITa na który zjechał jako pierwszy. Zaraz po picie pojawił się na tracie Safte Car i w tym czasie z niewiadomych mi i moim znajomym przyczyn team postanowił wessać Roberta do PITu, wymienić kółka (znów) i dotankować... po ~10 okrążeniach... Sensu na razie w tym nie widziałem i żaden ważny powód jeszcze do mnie nie dotarł, za to Robert spadł z 4 na 8 miejsce, potem przed kraksę kogoś wyżej wylądował na 7 by na 10 kółek przed metą oberwać w dupę bolidem japończyka i zakończyć rajd przez usterkę beemki...
Potencjał i szanse na top5 albo i nawet na podium był ale został przez "genialną" taktykę teamu Sauber po prostu - spierdolony...
Kolejne Grand Prix za tydzień, zobaczymy czy mamy do czynienia z jednorazową wpadką współplemieńców czy znów zaczyna rodzić się "spisen na korzyść Nicka" ;)


Już tylko parę godzin...

Każda dostatecznie zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii.
Arthur C. Clarke

Lada moment będzie dużo magii. Magii telewizji która przeniesie mnie do tych magicznych bolidów Formuły 1! W końcu się doczekałem otwarcia sezonu 2008 który po kwalifikacjach zapowiada się interesująco. Kubica w beemce zajął 2gie miejsce a miał wielkie szanse na pole-position. Jednak nie raz udowodniono nam, że pierwsze miejsce na starcie nie oznacza wygranej. Zobaczymy co tam wykombinuje w głównym wyścigu nasz kierowca.

Każda technologia odróżnialna od magii jest niedostatecznie zaawansowana.
Gregory Benford

czwartek, marca 13

Croissant

Czasami pojawiają się takie rozmowy, które potrafią wywołać rogal uśmiechu nawet na twarzy skazańca siedzącego już na krześle, szkoda tylko, że nie była to rozmowa w cztery oczy...
:)
Croissant na mojej twarzy

poniedziałek, marca 10

waVe

Matury próbne za mną, normalne jeszcze przed, remont się wlecze, szkoła męczy... nic mi się nie chce...

edit: po powrocie ze szkoły to już totalnie nic mi się nie chce...


wtorek, marca 4

It's priest. Have a little priest.

Pierwsze próbne maturki już za mną… oczywiście pierwszy był polski, tematy wyciekły na dzień przed „egzaminem” ale to nie wiele dało. Pisaliśmy pod okiem naszej wychowawczyni-polonistki która przez pół egzaminu cedziła swoje komentarze za które zebrała parę „zamknij się ty stara jędzo”; oczywiście w ciut przyzwoitszej wersji, niestety. Dzisiejszy arkusz na pewno był trudniejszy od tego, co jesienią zaserwował nam Operon, tematy zaś były dla mnie totalnym hardcorem i szedłem na żywioł pisząc o cierpiących matkach na podstawie Dziadów bez przeczytanych Dziadów… A drastycznie odbiegając od tematu:

Ponoć Depp nie umie śpiewać… no coś w tym jest… Jakiś czas temu spędziłem przyjemne półtorej godziny w kinie oglądając, o dziwo, musical – Sweeney Todd – mojego ulubionego reżysera obok Quentina, mianowicie Tima Burtona. To, że dziwnym trafem był tam mój i Tima ulubiony aktor – Johny Depp to mniej ważny zbieg okoliczności.
Czym jest Todd? Kinową adaptacją Brodwayowskiego musicalu pod tym samym tytułem (a dokładniej oba dzieła noszą tytuł Sweeney Todd – Demoniczny golibroda(sic!) z Fleet Street) w wykonaniu reżysera lubującego się w ekscentrycznych, gotycko mrocznych sceneriach. W te klimaty idealnie wpasowała się trójka moich ulubionych aktorów – Johny Depp w tytułowej roli z interesującym białym pasemkiem, stworzył rolę lekko schizofreniczną, ale takie kreacje własnie w jego wydaniu kocham, takie ekscentryczne. W te same klimaty wpasowała się Helena Bonham Carter która genialnie zagrała nie do końca normalną kucharkę. (swoją drogą, za jakiś czas pojawią się pewnie zdjęcia na blogu owych pasztecików ale z bardziej naturalnym nadzieniem) Film Burtona dostał Oscara za najlepszą scenografię, nominowany był również w najlepszych kostiumach i tu wielka szkoda, że tej statuetki nie dostał ponieważ w pełni na to zasługuje. Całość zwieńcza, jak na musical przystało, jedna z lepszych opraw muzycznych. Soundtrack z filmu już prawie dwa tygodnie bez przerwy przewija się na mojej playliście i na pewno zagości w niej na dłużej, a kto wie, może niektóre kawałki jak fragmenty A Littre Priest; No Place Like London czy My Friends zagoszczą w utworach które mam zamiar nauczyć się grać na gitarze.
Suma summarum, wszystkim polecam odwiedzić w kinie Sweeney Todd’a.