niedziela, marca 28

Mad as a hatter

Dwa tygodnie temu miałem okazję widzieć najnowszy film Burtona - Alicja w krainie czarów, oczywiście w 3D, oczywiście z napisami.

Jesteśmy znów w Anglii, 10 lat po wydarzeniach opisanych przez L.Carolla, Alicja ma już 19 lat i skupia na sobie wzrok wielu osobników (w tej roli Mia Wasikowska) w tym lorda Hamisha który pragnie poślubić Alicję. Ta swych poprzednich wizyt w krainie czarów nie pamięta, zdają się one jej być jedynie ciągle powtarzającymi się snami tak więc, gdy w najmniej odpowiednim momencie oświadczyn pojawia się biały zając, Alicja postanawia go gonić i dowiedzieć się, czemu wydaje jej się on tak znajomy. W ten oto sposób Alicja wraz z widzami wpada przez króliczą norę ponownie do zaczarowanej krainy Tima Burtona.

Idąc na film trzeba zapamiętać jedno, najnowsze dzieło Burtona jest inicjowane szyldem Disneya. Piraci z Karaibów pokazali, że nie wszystkie filmy od nich są przesłodzone, ale mimo wszystko, do arcydzieła klimatu Alicji... wiele brakuje. Projekt świata jest oszałamiający. Widz zostaje przytłoczony nierealnością kreacji, otuloną mgłą posępności Burtona. Dominują mroczne ujęcia i kolorystyka scen. Stworzone postacie są oszałamiające, niestety po za Szalonym Kapelusznikiem. Tego ma się trochę dość, jest on przesadzony, przekombinowany. Na uwagę zasługują oczywiście obie Królowe. Zarówno gra aktorska Anne Hathaway (Biała Królowa) jak i Heleny Bonham Carter (Królowa Kier) powalają z nóg. Wszechobecne, wręcz prawdziwie-sztuczne dobre obycie postaci Anne genialnie dopełnia się z małością Królowej Kier.

W tym zestawieniu boli nijaki Johnny Depp. Jego postać zarówno w całej kreacji jak i wykonaniu nie pasuje w tym filmie. Wizualnie przerysowany, aktorsko strasznie wyciszony, widz spodziewa się czegoś ekstrawaganckiego a dostaje produkt zalatujący nijakością. Choć można się tutaj dopatrywać geniuszu tej postaci właśnie w tym, że aż tak odcina się od całej produkcji.

Na wielką uwagę zasługują postacie animowane. Pan Gąsienica (głos by Alan Rickam) mimo, że pojawia się w filmie dwa razy zapada w pamięci. Marcowy Zając jest oszałamiający, powala z nóg gdy pojawia się na ekranie. Szkoda tylko, że motyw Kota z Cheshire (Stephen Fry) jest tak mało wykorzystany ponieważ to jest moja ulubiona postać z uniwersum Wonderlandu.

Jeśli chodzi o oprawę audio-wizualną jest ona całkiem przyzwoita. Muzyka pięknie się komponuje z obrazem, nie rozprasza widza ale z nóg go nie powala, motywów się nie nuci, niestety o nich się zapomina. Nie jest to wada ale zaletą zdecydowanie również nie jest. Lepiej ma się obraz w Alicji... Oczywiście wykonany w 3D co powoli staje się normą dla wielkich reżyserów. (czekam na Woodego Allena w 3D ;) Nie jest to cud-miód 3D niczym w Avatarze, ale głębia obrazu jest wyczuwalna. Wiele osób narzeka, na małą ilość bajeranckich scen z udziałem tej technologi ale jak już nie raz wspominałem, dla mnie to jest plus. Trzeci wymiar nie jest w tym filmie centrum akcji, lecz jedynie dopełnieniem dzieła by uzyskać lepszy efekt estetyczny.

Suma summarum najnowszy film Burtona jest wart wydania 25zł na bilet, jest wart kupna DVD z nim, ale trzeba pogodzić się z tym, że Tim Burton ma lepsze pozycje na swoim koncie ;)

1 komentarz:

Martini pisze...

Niestety nie zgodzę się z Twoim zdaniem o Kapeluszniku. Według mnie jest to najlepsza postać. Jego szaleństwa są bajeczne. Ale zdaję sobie sprawę, że każdy ma prawo mieć własne zdanie, więc spierać się nie będę :)

Pozdrawiam