poniedziałek, lutego 11

MÓZGowe straszydło estradowe

Weekend... dość nietypowy weekend bo spędzony całkiem po za miastem. Piątek po południu, wyjazd pociągiem do Bydgoszczy, 5godz jazdy, jakoś tam minęło, nie było źle, tym bardziej, że było warto. Dzień pierwszy to nowe znajomości w „rodzinnym” lokalu F.R.G.S. MÓZG. Oczywiście nie ma co się o tym miejscu rozpisywać, wystarczy powiedzieć, że za każdym razem gdy wyląduję nad Brdą wyląduje również w Mózgu, szkoda tylko, że Happysad przeniósł się z koncertowaniem do pojemniejszej Estrady. Dzień, a raczej wieczór drugi, spędziłem właśnie w Estradzie. Hala to ogromna i wypadało by coś z tym zrobić, idąc za myślą Ojca ktoś tam musi postawić antresolę, i więcej miejsca i od razu pojawił by się bardziej klubowy klimat, teraz niestety czuć lekko dworcem. Nie chcę mieć w klubie sufitu 10 metrów nad sobą… wnioskuję, że klimat klubowy jest lżejszy od powietrza i wtedy po prostu ucieka ;] Część koncertowa Estrady nadrabia dużo niższym sufitem, ale skoro odwiedziłem część koncertową to znaczy, że coś grali, a grali nie byle kto – Strachy na lachy – czyli jedna z moich ulubionych kapel. Zły Los pod postacią rozkładu jazdy PKSów sprawił, że musiałem się zawinąć przed końcem koncertu, nocowanie po za miastem ma swoje wady i zalety, ale co zrobić, Vis Maior… A swoją drogą zapowiada się ciekawy Marzec, ciekawy bo Bydgoski :D
Filmik nieznanego współ-klubowicza wprost z koncertowej części Estrady:

Brak komentarzy: