No i już mamy rok 2009. Tylko trzy lata nam zostały do armagedonu, znaczy się, mistrzostw w FIFĘ.
Klasycznie mój rok zaczął się lekkim bólem głowy. Ponoć jaki pierwszy dzień, taki cały rok, więc BROŃ BOŻE BY TO POWIEDZENIE BYŁO PRAWDĄ inaczej... i'm screwd...
Szczęśliwie, powrót do domu z gór nastąpił w piątek więc miałem całe dwa dni by dotrzeć do rzeczywistości i ogarnąć zbliżającą się politechnikę.
A tam to dopiero się dzieje, najpiękniejszy okres wręcz! Wszyscy wychillowani mają same pozytywne myśli o zbliżającej się sesji. Ja już z niecierpliwością (ale bez strachu) wyczekuję pierwszego wpisu do indexu którym będzie zaliczenie ćwiczeń z programowania - już w ten piątek - tak więc...
czas się wziąć za naukę.
Klasycznie mój rok zaczął się lekkim bólem głowy. Ponoć jaki pierwszy dzień, taki cały rok, więc BROŃ BOŻE BY TO POWIEDZENIE BYŁO PRAWDĄ inaczej... i'm screwd...
Szczęśliwie, powrót do domu z gór nastąpił w piątek więc miałem całe dwa dni by dotrzeć do rzeczywistości i ogarnąć zbliżającą się politechnikę.
A tam to dopiero się dzieje, najpiękniejszy okres wręcz! Wszyscy wychillowani mają same pozytywne myśli o zbliżającej się sesji. Ja już z niecierpliwością (ale bez strachu) wyczekuję pierwszego wpisu do indexu którym będzie zaliczenie ćwiczeń z programowania - już w ten piątek - tak więc...
czas się wziąć za naukę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz